wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 9








Julia poszła się przebrać. postanowiłem poczekać na nią pod drzwiami, lecz po chwili usłyszałem jej wołanie
- Kuba, możesz tu przyjść?
- Stało się coś?
- Tak! - odpowiedziała poważnie. Kiedy wszedłem do pokoju oznajmiła z poważną miną;
- Który sweter mam założyć?
- Musisz mnie straszyć? Już myślałem, że to coś poważnego.
- To jest poważna sprawa! Muszę ładnie wyglądać, żeby Twoi koledzy mnie nie wyśmiali.
- Nie ważne co założysz. Zawsze jesteś piękna - powiedziałem, a ona się zarumieniła - I do twarzy Ci z rumieńcami.
- Ja tak nie uważam. To pomożesz mi czy nie?
- Załóż ten beżowy, czy jak tam się nazywa ten kolor.
- Na pewno?
- Na pewno - odpowiedziałem.
- No to jestem gotowa. Możemy iść.

Na stadionie byliśmy po niecałych 30 minutach
- To jesteśmy - powiedziałem
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
- Tak jestem
- A co jeśli...
- Julka posłuchaj mnie jesteś śliczna, mądra i wspaniała. Jeśli ktokolwiek Cię obrazi obiecuję, ze mu przywalę - powiedziałem, a na jej twarzy pojawił się uśmiech
- Co Tobie tak na tym zależy?
- Bo nie chcę, żebyś siedziała sama w domu.
- Jesteś kochany, wiesz? - powiedziała i dała mi buziaka w policzek - I Tobie też do twarzy w rumieńcach.
po chwili siedzenia w samochodzie Julia powiedziała
- To co, idziemy? Czy masz zamiar tutaj trenować?
- Z Tobą wszędzie księżniczko.
- Głupek - mówiąc to uderzyła mnie w ramię.
- Ale Twój - odpowiedziałem po czym skierowaliśmy swoje czcigodne cztery litery na stadion.
- Tylko wiesz - zacząłem niepewnie. - Oni mogą trochę głupio gadać
- Dam radę. A jak nie, to mnie obronisz, prawda?
- Zawsze i wszędzie.
- Mój bohater
- W takim razie Ty będziesz od dzisiaj moją księżniczką
- Ale to Ty nie możesz być bohaterem. Zmieniam zdanie, Będziesz moim rycerzem. To lepiej pasuje.
- Oczywiście. Jak zawsze masz rację.
- Kuba, a trener nie będzie miał nic przeciwko? Bo jemu chyba nie przywalisz.
- Jak mu się nie spodoba to wyjdę z treningu, ale takiej opcji nie będzie, ponieważ pan Urban to bardzo fajny facet i cię nie wyrzuci.

- Plan jest taki - powiedziałem kiedy weszliśmy już na boisko. - Zostawię Cię tutaj na chwileczkę i pójdę się przebrać, potem Cię wszystkim przedstawię, a jak będziemy trenować będziesz mnie dopingować. Chyba że chcesz ćwiczyć z nami to wtedy...
- Wiesz ja chyba sobie popatrzę.
- Szkoda, całkiem dobrze grasz
- Jasne... Pożądnie do piłki nie potrafię trafić.
- Jesteś całkiem dobra. Poćwiczysz trochę i będziesz drugim Messim. Mogę to przysiąc z ręką na sercu
- To lepiej nie przysięgaj, bo Ci serce wysiądzie - powiedziała i zaczęliśmy się śmiać


~***~


Kuba poszedł się przebrać, a ja zostałam sama.Porozglądałam się trochę po stadionie i postanowiłam usiąść na trybunach, ale zanim się odwróciłam on stał już za mną.
- A ty mi gdzie uciekasz? - zapytał
- Nigdzie. Wiesz, nie bez powodu mówią, ze jesteś jednym z najszybszych w ekstraklasie. - powiedziałam, ale on nie zdążył odpowiedzieć, gdyż z szatni wyszli wszyscy (tak mi się wydaje) piłkarze Legii.
- To my już wiemy dlaczego ty się tak spieszyłeś z tej szatni - rzekł Rzeźniczak
 - Poznajcie Julię - powiedział ignorując komentarz jego kolegi, a ja się ze wszystkimi przywitałam.
- Więc to ta Julia,  o której tyle mówisz - powiedział Daniel za co dostał od Dominika w bark
- Nie ładnie tak bić kolegę.
- Zasłużył - powiedział Dominik -Za dużo mówi
- Tak w ogóle to chciałabym się dowiedzieć co ty tu o mnie wygadujesz. Daniel, może zechciałbyś mi powiedzieć?
- No wiesz, on mówi, że - w tym momencie spojrzał na Kubę - jesteś bardzo fajną przyjaciółką.- Nie wiem dlaczego, ale jakoś mu nie uwierzyłam. Nie wiem. Nie będę w to wnikać.
- No i widzicie jakiego mam wspaniałego przyjaciela? - zapytałam
- Jasne widzimy jaki z niego "przyjaciel"
- Julia, a co ci się stało w kolano - zapytał Michał
- No wiesz oni ten tego, mieli za małe łóżko i spadli - powiedział Rzeźnik
- Wiesz co, ty to się już lepiej nie odzywaj - powiedział Dominik
Porozmawiałabym jeszcze trochę z nimi, ale na murawę wszedł pan Urban.
- Co wam tak wesoło? - zapytał - Widzę, że mamy gościa.
- Dzień dobry. Nazywam się Julia Mielny. Jeśli przeszkadzam, to...
- Wcale pani nie przeszkadza. Na początek 10 kółek,a panią zapraszam ze mną na ławkę.
- Proszę mi mówić po imieniu. Chyba nie jestem jeszcze taka stara.
- W żadnym wypadku. Może masz jakieś uwagi odnośnie gry Legii?
- Ja się chyba na tym nie znam
- Wydaje mi się, że jednak znasz.
- Jedyne czego jestem pewna w stu procentach, to tego, że oni zachowują się jak dzieci w przedszkolu - powiedziałam i wskazałam na chłopaków ganiających po boisku.
- Oni tak zawsze, już się do tego przyzwyczaiłem. Przepraszam, to wazne. Musze odebrać - powiedział słysząc dzwonek swojego telefonu. Po 10 minutach rozmowy rzekł
- Muszę pilnie wyjść. Nie chciłabyś poprowadzić treningu przez godzinę? Ewentualnie dwie.
- Ale ja nie umiem
- Umiesz, tylko o tym nie wiesz. To co?
- No dobrze - powiedziałam, a on wyszedł - Chłopaki pozwólcie tutaj! - zawołałam najgłośniej jak umiałam
- Co jest? - zapytał jeden z nich
- Pan Urban musiał pilnie wyjść
- Trening odwołany?
- Nie, ja go poprowadzę - odpowiedziałam niepewne
- Fajnie. Jeszcze nigdy nie trenowała nas dziewczyna. - powiedział Kuciak
- Myślisz, że jak jestem dziewczyną to nie potrafię?
- Wcale tak nie powiedziałem
- Ale pomyślałeś. Z resztą nie ważne. Więc dzielicie się na trzy grupy. Napastnicy razem z bramkarzami pójdą trenować strzały, a reszta niech podzieli się na pół i zagrajcie w dziadka. Ok?
- Tak jest - odpowiedzieli i o dziwo mnie posłuchali. Reszta treningu minęła w miare spokojnie. Postanowiłam ich nie męczyć i pozwolić rozegrać mecz pomiędzy sobą. Mnie też do tego namówili, ale ze wzgledu na moje kolano po 10 minutach dałam sobie spokój. I tak minął cały trening. Pan Urban wrócił i zakończył go kilkoma ważnymi informacjami.


~***~


- Może zechciałbyś wejść do mnie? - zapytałam kiedy przyjechaliśmy pod mój blok.
- Nie chciałbym robić kłopotu
- Ale to żaden kłopot. No chodź. Proszę - powiedziałam robiąc słodką minkę
- No dobrze.
- Czuj się jak u siebie w domu, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia, bo pewnie jesteś głodny po tak "ciężkim" treningu
- Nie ma mowy. Ja zrobię
- Jesteś moim gościem
- Ale mam się czuć jak u siebie.
- To może zamówmy pizze - powiedziałam na co mój toważysz przystał. Po około 30 minutach siedzieliśmy na  łóżku z laptopem i pizzą na kolanach oglądając film, który wspólnie wybraliśmy. Okej, ja wybrałam, ale Kuba nie protestował. Nawet trochę się zdziwiłam, że chłopak może z zaangarzowaniem oglądać " Trzy metry nad niebem". Kiedy film się skończył dochodziła północ.
- Późno juz - powiedziałam
- Powinienem iść. Troszeczkę się zasiedziałem.
- Ale ja Cię wcale nie wyganiam. Jest juz późno i nie pozwolę Ci prowadzić o takiej godzinie. Poza tym - powiedziałam i spuściłam głowę - Boję się, ze on tutaj przyjdzie.
- Nie bój się. Jestem przy Tobie. - powiedział i przytulił mnie. Przy nim czułam się taka bezpieczna. Wiedziałam, ze kiedy on jest obok mnie nic mi sie nie stanie. - Pojdziemy jutro na policję. Dopilnuję, ay ten drań najbliższe lata spędził za kratkami.
- Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Dzisiaj po raz drugi. Chyba nie powinnam tego robić, więc szybko go przeprosiłam.
- Jeśli o mnie chodzi mi to nie przeszkadza - powiedział
- Dziękuję. Dziękuję za to, ze jesteś.
- Od tego sie ma przyjaciół. Jak Ci się podobało na treningu?
- Całkiem fajnie. To był dobry pomysł.
- A nie mówiłem?
- Mówiłeś, mówiłeś - powiedziałam i udałam się do łazienki. Kiedy przyszłam Kuba stał przy oknie i patrzył się przed siebie.
- Nad czym tak myslisz? - zapytałam i przytuliłam się od niego od tyłu
- Nad niczym ważnym - powiedział i odwrócił się do mnie przodem.
- To co, zostajesz?
- A mam inne wyjście?
- Nie - odpowiedziałam i usmiechnęłam się - Tylko nie mam żadnych ubrań dla ciebie.
- Spokojnie mam w torbie
- Zapobiegawczy jesteś
- Troszeczkę - powiedział lekko zmieszany
- Tam jest łazienka gdybyś chciał - rzekłam pokazując drzwi- Tylko wiesz... zaczęłam kiedy wrócił. Teraz na prawdę nie wiem gdzie są klucze od gościnnego.
- Poradzimy sobie - odpowiedział puszczając mi oczko
- Więc tu jest środek - pokazałam robiąc ręka niewidzialną linię. - Tej kreski nie przekraczajmy
- Tak jest księżniczko

Gdy już leżeliśmy zachciało mi się pić. Poprosiłam Kubę, aby podał mi sok stojący po jego stronie i niechcący oblałam go...
- Przepraszam, ja nie chciałam
- Spokojnie, pójdę to zamoczyć - powiedział i po chwili wrócił bez koszulki... Teraz nie zasne - pomyślałam


~***~
WAŻNE
Przepraszam, że tak późno, ale mam zapsuty laptop ;/ Rozdział dodaje z komputera siostry, z którego nie moge często kozystać, dlatego nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział :( Nie mam też jak czytać waszych blogów, za co strasznie przepraszam :(

Mam nadzieję, ze ten rozdział przypadnie Wam bardziej do gustu od poprzedniego, ktróry był beznadziejny. 
Jeśli Wam się podoba - komentujcie, a jeśli nie, to również komentujcie! Będę wiedziała co poprawić :) To dla mnie bardzo ważne. Bez waszych komentarzy nie mam ochoty pisać :( Do następnego!

                                  Buziaki ;**
                   Anonimka/ J

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 8







"W każdym detalu, akordzie i dźwięku, bez Ciebie życie nie miałoby sensu"









Ona siedziała w swoim pokoju na fotelu. Tym samym, co Jakub zeszłej nocy. Zakładała opatrunek na kolano, które było mocno po odzierane. Bolało jak cholera, ale dopiero wtedy kiedy zobaczyła jak rana okropnie wygląda. Przedtem nie odczuwała bólu. Siedziała i rozmyślała. Jak teraz będzie wyglądało jej życie? Czy już zawsze będzie żyła w strachu, ze Kamil zostanie jej odebrany? Bała się. nie o siebie, lecz o Kamila. Nie chciała znowu przegrać. Tym razem to ona będzie górą. Tym razem musi być górą! Wiedziała, że Kuba jej pomoże, ale czy to wystarczy? Czy warto go w ogóle w to wciągać? Co gdyby jemu stała się jakaś krzywda? Tego by nie przeżyła.
- Musze być silna! – powiedziała i udała się do kuchni. Zastała tam swojego… no właśnie. Przyjaciela? Tak, to określenie najlepiej odda ich relacje. Patrzył w dal za oknem. Oparła się o framugę drzwi i spoglądała na niego. On, rozmyślał nad ostatnimi zdarzeniami, ale głównie jego myśli zaprzątała ona. Kochał ją i mino tego, że jego zdaniem, ona tego nie odwzajemnia będzie przy niej i pomoże jej. Będzie się starał ze wszystkich sił, aby była szczęśliwa. Odwrócił się i zobaczył ją. Stała oparta o framugę drzwi ubrana w bluzkę do połowy ud, spodenki i skarpetki. Spojrzeli na siebie i wiedzieli, ze musza ze sobą porozmawiać. Usiedli przy stole kuchennym i milczeli. Żadne z nich nie mogło się odezwać. Wkrótce Julia przerwała ciszę.
- Powinnam Cie przeprosić. Tak nagle do Ciebie zadzwoniłam, a Ty mimo tego co Ci zrobiłam przyjechałeś. Ja…
- Od tego się ma przyjaciół – przerwał jej
- Daj mi skończyć – powiedziała – Chcę, żebyś wiedział, że wtedy kiedy ona przyszła, a ja… naprawdę poczułam się tak jak ona mówiła. Jak dziwka, ale potem przyszedłeś i... źle Cie oceniłam. Nie powinnam tego robić. Przepraszam – powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza, którą Jakub natychmiast otarł – Chcę, żebyś wiedział, że to wiele dla mnie znaczy. To co powiedziałeś wczoraj i samo przyjście tu do mnie. Cieszę się, że jesteś – powiedziała i mocno przytuliła się do legionisty.
- Przyjaciele powinni sobie pomagać – odpowiedział, odsunął się od niej i posadził ją na stole, tak, aby była na wysokości jego oczu. Chwycił ją za rękę i spojrzał na nią. Patrzeli na siebie jakby byli w transie. Ich usta dzieliły już tylko centymetry. Ona – nie była świadoma tego co robi, on chyba też nie. Jednak nie mogli tego zrobić. Kuba nie mógł zrobić tego Julii. Kolejny raz jej nie może stracić. Odsunął się od niej i nadal trzymając jej ręce rzekł
- Wiesz, ze jeszcze jest coś o czym musimy porozmawiać? – w odpowiedzi na to dziewczyna tylko skinęła głową – Jeśli nie chcesz to nie mów, daj mi w twarz, albo co tam wolisz, ale ja muszę wiedzieć. Julia, co się tutaj wczoraj wydarzyło? – zapytał, ona spuściła wzrok, a jej twarz wyraźnie posmutniała
- Jeszcze chyba nie jestem na to gotowa – szepnęła, usiadła na jego kolanach i mocno do niego przytuliła. W tym momencie usłyszeli głośne chrząknięcie. Oboje jak oparzeni odskoczyli od siebie i usłyszeli
- Może ja nie w porę. Przeszkadzam wam w czymś?
- Nie, wujek w samą porę – odrzekła Julia
- Ja po małego na trening. Obiecałem mu wczoraj.
- Pójdę spakować mu plecak – rzekła i zniknęła za drzwiami.
- No to teraz się zacznie – pomyślał Kuba.  Sam na sam z Wasilewskim.
- Słuchaj. Nie wiem jak to zrobiłeś, że się pogodziliście, ale wyrazy uznania, ale jeszcze jeden taki numer, to inaczej będziemy rozmawiać – wycedził Wasyl, a młody pomocnik Legii patrzył na niego wielkimi oczyma
- No już się tak nie stresuj. Musiałem coś zrobić i zadziałało. – ciągnął dalej Marcin. – To jak sztama?
- Sztama.
- Widzę, że się dobrze dogadujecie – powiedziała Julia niosąc plecak Kamila.
- Jasne – odparli obaj faceci
- To my już pójdziemy! – rzekł ochoczo Wasyl, Julia ucałowała swojego braciszka na pożegnanie i poszła zamknąć drzwi na klucz.


~***~


Zostaliśmy sami. Postanowiliśmy pooglądać telewizję. Przytuleni do siebie patrzyliśmy na jakiś film, ale ja nie mogłam się na nim za bardzo skupić. Kuba chyba też. To chyba był ten moment. Poczułam, że muszę się wygadać. Telewizor był na tyle cicho, ze nie wymagał zmiany głośności, więc zaczęłam mówić
- Wczoraj był tu mój ojciec. Powiedział, że zabierze mi Kamila, ale nie może… Teraz kiedy wszystko już jest dobrze, on pojawia się i wszystko psuje – powiedziałam, a łzy same cisnęły mi się do oczu.
- Jak to odebrać Tobie Kamila? Nic nie rozumiem – powiedział, a ja przełknęłam tylko głośno ślinę i postanowiłam mówić dalej
- Kiedyś byliśmy szczęśliwą rodziną. Ja, mama, on i Kamil. Byliśmy wzorcową rodziną. Kochaliśmy się. w naszym życiu nie było żadnych trosk. Pewnego dnia ojciec przyszedł do domu nietrzeźwy. Kłócił się z mamą, a ja? Musiałam tego słuchać. I wtedy stało się. Podniósł na nią rękę. Pobił ją. Później to stawało się rutyną. Przychodził pijany, bił mamę, a potem też i mnie. Następnego dnia zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. W końcu mama z Kamilem uciekli, a ja musiałam zostać. Nie byłam jej prawdziwą córką. Byłam dzieckiem z pierwszego małżeństwa taty… W końcu opieka społeczna się nami zajęła i trafiłam do domu dziecka. Nie Na długo. Gdy miałam trochę ponad 17 lat wróciłam do domu. On zmienił się. Niby na lepsze, ale ja nie widziałam w tym poprawy. Każdego dnia po szkole musiałam zmywać, prać, robić mu obiad, a potem dopiero mogłam się uczyć. Traktował mnie jak swoja osobistą służącą, a ja bałam się, że jeśli mu się przeciwstawię pobije mnie. Trwało to ponad pół roku. W dniu moich 18 urodzin jak zawsze po szkole poszłam robić obiad, a on spał. Zebrałam się na odwagę, zebrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby i uciekłam. Mieszkałam w Brukseli. Nie wiedziałam gdzie jest mama. Nie mogłam się z nią kontaktować. Chciała mnie zabrać, ale nie mogła. Uciekłam pod stadion, do wujka Marcina. Miałam zadzieję, ze tam będzie. Nie myliłam się. zabrał mnie do siebie. Wtedy spotkał mnie kolejny cios. Mama nie żyła, a Kamil był w domu dziecka. Wtedy miałam przed sobą tylko jeden cel. Wyciągnąć Kamila stamtąd. I udało się. zamieszkałam w Warszawie i nawet dobrze sobie radzę. Kamil jest ze mną, tylko od czasu do czasu zagląda do nas kurator, ponieważ jeszcze nie dostałam pełnej opieki. Czeka mnie jeszcze jedna rozprawa. Kamil nie pamięta domu dziecka. Był za mały i cieszę się z tego. A ja? Znalazłam pracę, przyjaciółkę i moje życie powoli wracało do normy. – powiedziałam i więcej nie mogłam z siebie wykrztusić. Zaczęłam mocno płakać, a Kuba tylko przytulił mnie do siebie. Trzymał mnie tak, ze miałam wrażenie, ze nigdy nie puści. Usłyszałam tylko
- Jestem przy Tobie. - Kiedy już się troszeczkę uspokoiłam podniósł moją głowę i powiedział
- Musisz z tym iść na policję
- Nie mogę, on zabronił mi i …
- Tym bardziej powinnaś pójść. On nie może czuć satysfakcji z tego, że ma nad Tobą władzę.
- Boję się – powiedziałam cicho. Pójdziesz ze mną? – wyszeptałam
- Oczywiście – odrzekł i przytulił do siebie. On jest kochany. Jest przy mnie i to chyba najważniejsze.
- Ty nie masz przypadkiem treningu? – zapytałam zmieniając temat
- No niby mam, ale…
- Nie ma żadnego ale. Kiedy zaczyna się?
- Za godzinę
- No to co ty tu jeszcze robisz?
- Przytulam Cię – odpowiedział spokojnie
- Gdzie masz rzeczy? No już zbieraj się! Nie możesz przeze mnie przegapić treningu. No Kuba, ruszaj się. No już – mówiłam jak katarynka
- Wróciła moja Julia – powiedział z uśmiechem
- Ja Ci pokarze wróciła jak nie pójdziesz na trening
- Pójdę, ale Ty idziesz ze mną.
- A po co?
- Dopingować mnie J
- A co jeśli akurat przyjdzie wujek z Kamilem? Musze zostać w domu.
- To napisz im, żeby przyjechali na stadion z nim. – rzekł, a do mnie właśnie przyszedł sms

„Cześć mała. Może Kamil u nas przenocować? Jest strasznie zmęczony, i chciałby zostać. To jak?”

„ Nie mam nic przeciwko ;)”  

- Chyba jednak nie przyjdą – powiedziałam
- Stało się coś?
- Zmęczenie dało się we znaki. Kamil zostaje u wujków na noc.
- Czyli teraz spokojnie możesz ze mną iść.
- Ale ja tam nie pasuje. Nie znam nikogo
- Znasz mnie i Dominika. To wystarczy
- A co jeśli mnie wyproszą?
- Nie wyproszą. Jak Ty nie pójdziesz to ja też nie.

- No to mnie załatwiłeś – powiedziałam – Za 15 minut będę gotowa – rzekłam i udałam się do swojego pokoju.

~***~

Rozdział troszeczkę smutny i krótszy, ale kiedyś taki musiał się ukazać :) Mam nadzieję, ze Wam się spodoba :) Przepraszam, za późną porę dodania, ale wcześniej nie było jakoś czasu...
A własnie! Póki pamiętam ;) Jeśli macie jakieś uwagi odnośnie wyglądu bloga czy muzyki piszcie. Jeśli Wam nie pasuje zmienię :)
Trzymajcie dzisiaj o 20:45 kciuki za Legię :) 
Do następnego ;**
                                                                     Buziaki ;**
                                                                    Anonimka/J

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 7







"Nie martw się, będzie dobrze". Ten zwrot nie sprawia, że twoje problemy znikają. Daje jednak poczucie, że komuś na tobie zależy i nie jesteś sam z kłopotem.











~Kuba, po wyjściu od Juli~


Wyszedłem od niej wkurzony na siebie. Straciłem ją. Osobę na której mi tak strasznie zależało. Spojrzałem na telefon 23:23 ”i tak mnie nikt nie kocha” – pomyślałem i otworzyłem wiadomość od Dominika

„Stary! Jak się trzymasz? Gadałem z ochroną i oni powiedzieli, że nie wiedzą jakim cudem Ola weszła do środka. Mam nadzieję, że jakoś ogarniesz sprawę z Julą. Trzymaj się i jak będziesz potrzebował to dzwoń. Jestem pod telefonem
Aha i jeszcze jedno… Wasilewski jest mocno wściekły na Ciebie L

Gdyby to było takie proste – pomyślałem. Bez Julii moje życie straci sens. Znam ją kilka dni, a już wiem, że jest dla mnie najważniejsza. Okłamałem ją. Wcale nie chciałem być jej przyjacielem. Chciałem być kimś więcej. Kocham ją. Jej uśmiech, to, kiedy bez powodu stawia focha, kiedy zaczyna mówić jak katarynka.  A teraz? Wszystko straciłem. Przez własną głupotę. Jestem kretynem. Jak mogłem pozwolić na takie coś? „O nie” – pomyślałem „tak być nie może. Jutro muszę z nią porozmawiać. Bez niej moje życie nie będzie miało sensu.
Wszedłem do najbliższego sklepu i kupiłem butelkę wódki, ot tak, na zapicie smutków. Jednak zanim doszedłem do domu wyrzuciłem ją do kosza. Nie potrzebowałem jej. Potrzebowałem Julii, lecz ona nie chciała mnie znać.
Miałem iść spać, kiedy z kiszeni koszuli wypadł mi telefon, a na nim nasze zdjęcie. Jedyne jakie miałem. O ironio zrobił je fakt.pl. Byliśmy wtedy tacy radośni. Zupełnie niczym się nie przejmowaliśmy. Wpatrzony w wyświetlacz telefonu zasnąłem. Sam nie wiem kiedy. Obudził mnie dźwięk dzwonka. Spojrzałem na telefon. 10:53. Nieogarnięty poszedłem otworzyć. „No to mam przerąbane” – pomyślałem, kiedy w drzwiach zobaczyłem Wasilewskiego. Wszedł do mieszkania, przyparł mnie do ściany i zaczął mówić:
- Jeśli to ty jesteś sprawcą cierpień Julii radzę Ci to naprawić. W przeciwnym razie mnie popamiętasz- rzekł i wyszedł. Najchętniej od razu pojechałbym do niej, ale gdybym zawalił trening Urban by mnie zamordował. Ogarnąłem się więc i za trzy dwunasta stałem już przed Pepsi Areną. Tym razem czekał nas lekki trening. Trener miał chyba dobry humor. Tylko 15 kółek, rozciąganie i oczywiście gra wewnętrzna. Chyba szło mi nawet dobrze, trener coś tam do mnie mówił,  coś w stylu „trzymaj tak dalej, a wyjdziesz w pierwszym składzie”. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Jedyną osobą, którą się przejmowałem nie byłem JA, a Julia. Wiem, ciągle o niej myślę. Dziwne.. zawsze kiedy  miałem jakiś kłopot przychodziłem na boisko i wszystko stawało się łatwiejsze. Tym razem było inaczej. Po treningu postanowiłem postrzelać trochę do bramki. Trenerowi powiedziałem, że słabo u mnie z celnością, ale tak na prawdę chciałem się na czymś wyładować. Wszyscy już wyszli, a ja siedziałem na murawie i tępym wzrokiem patrzyłem się przed siebie.
- Może teraz będziesz chciał pogadać? – usłyszałem Dominika. On zawsze jest kiedy go potrzebuję. Czasem zastanawiam się jak on to robi. W odpowiedzi na jego pytanie skinąłem tylko głową i wskazałem miejsce obok siebie.
- powiedziała, że niszczy mi życie i lepiej będzie jak nie będziemy się ze sobą kontaktować – powiedziałem, a Dominik poklepał mnie po ramieniu.
- Daj jej troszeczkę czasu. To dziewczyna. Musi sobie wszystko poukładać. Dla niej tego wszystkiego jest za dużo. Ten artykuł,  akcja z Olą. Ty już się do tego przyzwyczaiłeś, ale dla niej to trudne. Daj jej czas.
- Może masz rację
- Nie może tylko na pewno.

- To co do mnie czy do ciebie? Zapytał kiedy wychodziliśmy ze stadionu.
- Nie musisz ze mną jechać.
- Do mnie czy do Ciebie? – powtórzył pytanie, a ja wiedziałem, że nie odpuści.
- Do mnie – powiedziałem i wsiedliśmy do mojego samochodu. Dominika dzisiaj przywiozła Monika, więc z jego autem nie było problemu.

~***~   Tymczasem u Julii

[…]Nagle usłyszałam głos dzwonka. Pomyślałam,  że to pewnie wujkowie czegoś zapomnieli, więc bez wahania otworzyłam Za drzwiami zobaczyłam jego. Człowieka, który przez większość życia niszczył mi je.
-No co się tak patrzysz? Nie wpuścisz mnie? – zapytał z ironicznym uśmieszkiem
- Nie mam takiego zamiaru!
- Jak to, mnie nie zaprosisz do środka?
- Nigdy w życiu. Cierpiałam przez ciebie tyle lat, a ty tak po prostu wracasz? Nie chcę Cie widzieć! Odejdź, albo zadzwonię na policję!
- Policją mnie jedziesz straszyła? – wszedł i uderzył mnie w policzek – Gdzie Kamil?
- U wujków – skłamałam, a on mnie znowu uderzył
- Nie kłam, widziałem Was.
-Czego chcesz? – zapytałam zła
- Bądź grzeczna, a nic ci się nie stanie. Na prawdę nie wiesz o co mi chodzi? Chcę Kamila. Masz zeznać na najbliższej rozprawie, że będzie mu lepiej u mnie. A jeśli tego nie zrobisz, to pożałujesz.
- Nigdy – powiedziałam, a on mnie pchnął na otwarte okno. Tak niefortunnie się stało, że uderzyłam plecami o jego róg  i na moich plecach powstała długa kreska, z której wypływała powoli krew. Tak strasznie to szczypało.
- To jak? Będziesz grzeczna? – zapytał, a ja skinęłam tylko głową. I ani słowa policji. Zrozumiano? – rzekł i wyszedł.
To było straszne. On znowu niszczy mi życie. Bałam się, że zabierze mi Kamila. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na tapetę. Byłam tam ja i Kuba. W napływie emocji zadzwoniłam do niego, lecz nie dałam rady nic powiedzieć. Rozłączyłam się. Co ja sobie myślałam? Jeszcze niecałe dwadzieścia cztery godziny temu mówiłam mu, że nie powinniśmy się widywać, a teraz do niego dzwonię. Usiadłam z głowa ukrytą w kolanach i zaczęłam płakać.

~***~ 


U mnie postanowiliśmy pograć w FIFE. Zawsze lepiej się przy niej rozmawiało. Nawet dobrze mi szło. Wygrana i remis. Nie jest ze mną aż tak źle.
- Co byś zrobił gdyby Julia zadzwoniła?
- Odebrałbym – powiedziałem bez namysłu
- To czemu tego nie robisz? – zapytał, a  ja poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Nie słyszałem, bo miałem wyciszone dzwonki. Na szczęście zdążyłem. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i usłyszałem głuchą ciszę. Już miałem się rozłączyć kiedy usłyszałem ciche łkanie. Jej się mogło coś stać!
- Dominik ja jadę do niej – powiedziałem zabierając swoje kluczyki od auta
- Jechać z Tobą?
- Jesteś wielki, ale ja sam muszę sobie z tym poradzić – powiedziałem i wyszedłem. Normalnie do niej miałem 25 minut samochodem. To było za długo. Złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy i już po 10 byłem na miejscu. Drzwi były otwarte. Tu na 100% musiało się coś stać. Siedziała w salonie. Jak najszybciej podbiegłem do niej i przytuliłem ją, lecz ona jeszcze bardziej się wystraszyła.



~***~



Ktoś wszedł do domu. Co jeśli to znowu on? Zbliżał się do mnie. Nie podnosiłam głowy, ale czułam to. Poczułam jak mnie przytula i wystraszyłam się. Niepewnie podniosłam głowę  zobaczyłam tego, którego potrzebowałam najbardziej na świecie.
- To Ty – powiedziałam cicho. – Przepraszam nie powinnam dzwonić. Miałam zniknąć, chciałam abyś był szczęśliwy, a ja tylko stwarzam problemy i…
- Nie – przerwał mi – bardzo dobrze, że zadzwoniłaś. Nie pozwolę na to, abyś zniknęła. Za bardzo mi na Tobie zależy – powiedział,  a ja przytuliłam się do niego. –Chciałbym, żeby było jak dawniej…
-Ja też. Nie odchodź już nigdy, nawet jeśli Cię będę o to prosić
- Nie mam zamiaru. Zostanę nawet i na za zawsze – odpowiedział, a ja poczułam się tak bezpiecznie jak dziecko w ramionach swojego ojca. Mocno się do niego przytuliłam i zaczęłam rzewnie płakać. Nie odpowiedział już nic. Trzymał mnie w swoich ramionach i to mi wystarczało. Z jednej strony czułam się głupio, że wczoraj tak go potraktowałam, a z drugiej cieszyłam się, że jest tu że mną. W nim miałam oparcie. Kiedy był obok mnie, już niczego się nie bałam


~***~



Zasnęła. Wyglądała tak niewinnie. Jakby wszystko co się wokół niej dzieje ją nie dotyczyło. Zaniosłem ją do jej łóżka i dopiero wtedy spostrzegłem, że na jej plecach widnieje jedna wielka krwawa rana. Przewróciłem ją na brzuch, obyłem ranę i udałem się znaleźć jakąś apteczkę, a następnie jakimś sposobem udało mi się ją opatrzyć. Okryłem ją kołdrą, a sam poszedłem usiąść na fotelu w jej sypialni. Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Nagle obudziło mnie jej wołanie
- Kuba, śpisz? – zapytała
- Nie, stało się coś?
- Jak długo tu siedzisz? – zapytała, a ja spojrzałem na telefon. 6.03
- Około 5 godzin – odpowiedziałem
- Ten fotel jest niewygodny. Chodź na łóżko – powiedziała i zrobiła mi miejsce. Położyłem się obok niej. Próbowałem zasnąć, ale to było strasznie trudne. Leżałem obok dziewczyny, która mi się strasznie podobała, a nie mogłem jej, objąć, przytulić, a co dopiero pocałować. Leżałem i rozmyślałem nad wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Kim jest ten ktoś kto tutaj był i co się tu wydarzyło? Przez te dwa pytania nie mogłem zasnąć. Około 8.00 do pokoju przyszedł Kamil
- Jula, spisz jeszcze? -  zapytał, a ja go uciszyłem pokazując palec na ustach. Wyszliśmy z pokoju, a mały zapytał
- Co tutaj robisz?
- Julia chciała ze mną porozmawiać.
- A dlaczego u nas spałeś?
- Bo Julia bała się, ze jak pojadę do domu w nocy to ktoś mnie porwie.
- To dlaczego spałeś z nią, a nie w pokoju gościnnym? – on chyba nigdy nie odpuści
- Bo.. Julia zgubiła klucze do tamtego pokoju – hmm.. chyba mogłem wymyślić jakąś inną wymówkę
- Były u mnie w pokoju – powiedział, a ja odetchnąłem z ulgą, bo uwierzył.
- Skoro już tu u nas jesteś to zrobiłbyś mi śniadanie?
- Jasne, a co byś chciał?
- Kanapki – odpowiedział, a ja zabrałem się za ich wykonanie. Wyciągnąłem z lodówki masło, szynkę, ser, jakieś pomidory się znalazły i przygotowałem je Kamilowi
- I jak, smakuje?  - zapytałem
- Są dobre, ale Julka zawsze najpierw daje szynkę potem ser, a nie na odwrót.
- Zapamiętam. Jeśli jeszcze kiedyś będę ci robił śniadanie zrobię to według przepisu Julii – powiedziałem z uśmiechem – Co byś chciał teraz robić?
- Zawsze rano w soboty oglądamy bajki. Pójdziesz ze mną? – zapytał, a ja wziąłem go na ręce i razem usiedliśmy na kanapie w salonie.  Włączył jakieś bajki i wiecie co? W sumie to nawet fajne. Taki powrót do dzieciństwa. Wygłupiałem się z małym kiedy na dół zeszła Julka. Strasznie smutna. Kamil od razu podbiegł do niej i ja przytulił.
- Kuba Ci coś zrobił, że jesteś taka smutna? Mogłaś go wysłać w nocy do domu. Porwaliby go i byłoby dobrze – powiedział, a ona nie wiedziała o co mu chodzi. Powiedziałem tylko bezgłośnie – potem Ci to wytłumaczę – a ona skinęła głową
- Nie, Kuba mi nic nie zrobił. Jestem smutna, bo… dzisiaj ma być brzydka pogoda – powiedziała, a jej brat poszedł dalej oglądać bajki. My tym czasem udaliśmy się do kuchni.
- Zjedz coś – powiedziałem – To dobrze Ci zrobi
- Sugerujesz coś? – zapytała i lekko się uśmiechnęła
- Nie, ale śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, więc powinnaś zjeść – mówiłem robiąc kanapki
- Nie musiałeś
- Ale chciałem
- O co chodziło Kamilowi z tym porwaniem? – zapytała, a ja opowiedziałem całą rozmowę z Kamilem – Zmyślać to ty umiesz
- To dla jego dobra. Z resztę ty z tą pogoda nie byłaś lepsza. Jedz kanapki – powiedziałem, a ona zrobiła to co kazałem. Wyglądała dzisiaj tak prześlicznie. Poprawka, ona zawsze jest piękna. Ciekawe co by się stało gdybym ja teraz pocałował? – pomyślałem, lecz zaraz potem skarciłem siebie. Jesteśmy przyjaciółmi i tak ma zostać.
- Coś się stało? Mam coś na twarzy? – zapytała, a mnie zrobiło się głupio. Jaki ze mnie dureń przez cały czas się na nią patrzyłem. Większej gafy już popełnić nie mogłem.

- Nie, wyglądasz cudownie. Zamyśliłem się troszeczkę – powiedziałem, a ona się tylko do mnie uśmiechnęła i dalej jadła śniadanie.

~***~
Przepraszam, że tak późno, ale przez ostatnie dni nie miałam dostępu do laptopa. Zaległości u Was jak najszybciej postaram się nadrobić ;)
Rozdział taki bez sensu... Niby miałam na niego pomysł, a wyszło jak same widzicie, beznadziejnie. Nie wiem co jest tego powodem. Może brak motywacji? Ech.. nie ważne, nie będę się tu nad sobą użalać ;) Oddaję w wasze ręce rozdział 7 i życzę miłego czytania :)


P.S Polska Dania 3:2 :)) <33 Wiedziałam, że moja wiara w nich kiedyś zostanie doceniona! :) 
"I zawsze graj do ostatniego gwizdka"

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 6



"Tęsknię za czymś czego ni miałam, nie znałam, 

a potrafiło jednym spojrzeniem uszczęśliwić 

serce od  rozpaczy nie wydobywając z siebie 

ani jednego dźwięku"











- Pamiętasz jak mówiliśmy Ci o imprezie reprezentacji? – zapytał wujek Darek
- No tak, ale co ja mam do tego?
- To, że idziesz z nami – odpowiedział drugi z wujków
- A przepraszam bardzo, czy ja należę do reprezentacji? – zapytałam
- Nie, ale należysz do naszej rodziny, która tam można zabrać
- Czyli idziesz z nami
- A kto w ogóle powiedział, że ja chce tam iść? – zapytałam z oburzeniem
- Chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz
- Mhmm..  – mruknęłam – Kiedy to właściwie jest?
- Dzisiaj, o 19.00
- I dopiero teraz mi o tym mówicie? To tylko 2 godziny! Jak ja zdążę się ubrać, uczesać i jeszcze do tego zadzwonić po opiekunkę dla Kamila?
- O opiekunkę się nie martw już jest załatwiona. 2 godziny to dużo, zdążysz – powiedział wujek
- Jasne.. obyście się tylko później nie usieli tłumaczyć ze spóźnienia – odpowiedziałam i poszłam się wykapać. Kiedy już to zrobiłam stanęłam przed szafa i zastanawiałam w co się ubrać. Na szczęście ostatnio byłam na zakupach i kupiłam sobie nowe rzeczy. Wybrałam dwa zestawy. Miałam dylemat do założyć, więc postanowiłam się poradzić Moniki. Zrobiłam zdjęcia sukienek i dołożyłam krótki podpis

„Hej ;**
Przepraszam, ze przeszkadzam, ale wujkowe raczyli mnie przed chwila poinformować, ze wybieram się z nimi na to spotkanie z reprezentacji. Proszę pomóż mi! Nie wiem w co się ubrać!
                                                                                                                                 Julia ;*”

Po kilku minutach otrzymałam odpowiedź:

„Hej ;**
Ty mi nigdy nie przeszkadzasz ;) Załóż tą czerwona i widzimy się za godzinę
                                                                                                                                 Buziole ;**”
Sprawa stroju była załatwiona. Teraz pozostało mi tylko uczesać się i umalować. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół, do wujków.
-  Jednak się nie spóźnimy. Jestem gotowa
-  Ale my nie
- Jak to, przecież dwie godziny to tak dużo czasu.
- Myśleliśmy, że Ci to dłużej zajmie
- Koza myślała i zdechła – powiedziałam cichutko
- Słyszeliśmy!
- Mieliście to słyszeć!
- Tak w ogóle to jutro się wyprowadzamy. Kupiliśmy sobie mieszkanie na czas pobytów w Warszawie
- Nie musieliście, wiecie, ze zawsze możecie tutaj mieszkać
- Dość już siedzieliśmy Ci na głowie. To już postanowione – powiedział Dudi i właśnie w tej chwili przyjechała taksówka



O umówione godzinie byliśmy na miejscu. Jak się okazało, wcale nie było tak źle jak myślałam.  Po części oficjalnej zaczęła się tak bardziej lubiana przez wszystkich. Wtedy też mogłam pójść porozmawiać z moimi przyjaciółmi, jednakże nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Po chwili w tłumie piłkarzy dostrzegłam Dominika i Monikę. On również mnie zauważyli i po chwili znaleźli się obok mnie.
- Ta sukienka wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciu – powiedziała Monika
-Dzięki Tobie – powiedziałam – to ty mi ja pomogłaś wybrać. Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma sprawy. Lubię wybierać stroje – odpowiedziała – Którzy to twoi wujkowie? – zapytała po chwili ciszy
- Marcin Wasilewski i Dariusz Dudka
- Przecież to nie rodzina – wytracił się Dominik
- Może przez więzy krwi nie, ale łączy nas silna więź – odpowiedziałam
- Cześć Julia – powiedział Kuba
- Hej. Miło mi Cie widzieć
- Mi również
- My idziemy potańczyć – powiedział Dominik
- Pięknie wyglądasz
- Dziękuję – powiedziałam i poczułam jak moje policzki robią się czerwone
- Chcesz zatańczyć?
- Bardzo chętnie – odpowiedziałam i ruszyliśmy na parkiet. Kiedy przetańczyliśmy kilka piosenek postanowiliśmy odpocząć. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. Nie nacieszyliśmy się ta chwila zbyt długo, gdyż po chwili zjawił się Dominik.
- Szanowni państwo. Przepraszam, że przeszkadzam w waszej rozmowie.
- Co ty taki poważny – zapytał Kuba, lecz Dominik go zignorował
- Mógłbym prosić piękna panią do tańca? – zapytał
- Brałeś coś? – zapytałam
- Jestem sportowcem, nie używam dopalaczy – odpowiedział
- Pewnie się założył o coś – szepnął mi do ucha Kuba, a ja zaśmiałam się
- Wiecie, ze  towarzystwie nie ładnie szeptać między sobą? Może powiecie mi o co Wam chodzi?
- Nie ważne, nie przejmuj się  - odpowiedzieliśmy
- To jak z tym tańcem?
- Niech stracę – odpowiedziałam i poszłam z blondynem. Zatańczyliśmy może z trzy piosenki, kiedy usłyszałam „odbijany” i po chwili znalazłam się w ramionach młodego pomocnika Legii.  Nagle muzyka zwolniła. Trochę się speszyłam. Kuba to zauważył, ale przyciągnął mnie do siebie i objął mnie w pasie. Ja nie pozostałam mu dłużna i przysunęłam się jeszcze bliżej kładąc ręce na jego barkach. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Kiedy spojrzałam mu w oczy poczułam się taka szczeliwa. Nasze usta zaczęły się zbliżać do pocałunku, lecz nie było nam to dane. Jakaś dziewczyna nagle stanęła pomiędzy nami i zaczęła się wydzierać:
- Co ty tu robisz? To ja w domu siedzę sama i czekam na ciebie, a ty tutaj sobie balujesz z jakąś dziwką!
- Nie masz prawa tak o niej mówić, nie masz prawa mnie kontrolować! Jak ty tu w ogóle weszłaś?
Nie miałam ochoty tego słuchać. Jak najszybciej stamtąd  wybiegłam. Nie rozumiem jak on mógł tak postąpić? Zaufałam  mu, a on odstawił mi taki numer. Usiadłam na krawężniku, łzy same cisnęły mi się do oczu. Najgorsze w tym jest to, że chyba się  w nim zakochałam.
- Julia, to nie tak jak myślisz – usłyszałam głos za sobą
- A niby jak?!Nie chcę Cie więcej widzieć! Odejdź – wykrzyczałam i uciekłam. Złapałam jakaś taksówkę, więc Kuba nie miał szans mnie dogonić. Kazałam zawieźć się do parku. Nie chciałam wracać do domu. Jeśli Kamil jeszcze nie śpi nie powinien widzieć mnie w takim stanie. Usiadłam na jedne z ławek i znowu zaczęłam wyć. Mój telefon nie przestawał dzwonić, a konkretnie wibrować, gdyż po 2 minutach postanowiłam go wyciszyć.       Po 20 minutach miałam już 72 nieodebrane połączenia od niego. Czego ja oczekiwałam? Że może się we mnie zakochać? Mógł mieć każdą, miał JĄ. A ja? Pewnie się dla niego wcale nie liczyłam. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego ciągle dzwoni? Po półgodzinnym siedzeniu na ławce w parku i użalaniu się nad sobą postanowiłam wrócić do domu. Ze szpilkami w rękach powoli zmierzałam na miejsce. Gdy już byłam na miejscu pod drzwiami mojego bloku zobaczyłam Kubę. Siedział na schodach z głową schowana w dłoniach. Na początku zrobiło mi się go strasznie żal, ale musiałam być silna.
- Co ty tu robisz? – zapytałam
- Czekam na Ciebie. Julia, proszę daj mi wytłumaczyć wszystko.
- Nie chcę słuchać Twoich wyjaśnień.  Nie teraz, odejdź – rzekłam i weszłam do mieszkania. Dlaczego mnie to tak strasznie boli – pomyślałam i udałam się podziękować i zapłacić opiekunce. Lubiłam panią Halinkę. Zawsze kiedy jej potrzebowałam przychodziła. Jakby rano wstawała i już wiedziała, że po nią zadzwonię. Kamil tez ją lubił. Była dla niego jak przyszywana babcia. Mieli dobry kontakt ze sobą, dlatego też, kiedy tylko potrzebowałam opiekunki dzwoniłam do niej. Jest starsza osobą, ale kiedy może zająć się dzieckiem staje się o wiele weselsza, a mnie to cieszy. Lubię pomagać innym. Poszłam się wykąpać i przebrać w moją kochaną piżamkę. Kiedy wyjrzałam przez okno zobaczyłam, ze Kuba nadal tam siedzi. Uparty to on jest – pomyślałam, ale ja muszę być twarda. Nie mogę się tak szybko poddać. Zaczął padać deszcz. Zrobiło mi się go strasznie żal i zeszłam do niego na dół. Mógł się przeziębić, a mnie dręczyłyby wyrzuty sumienia.
- Co ty tu jeszcze robisz? Pada, będziesz chory.
- To będę. Nie odejdę stąd póki mnie nie wysłuchasz.
- Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy?
- Bo zależy mi na Tobie. Na naszej przyjaźni. Nie chcę tego stracić, dlatego to dla mnie tak ważne. - Kiedy to usłyszałam aż cieplej zrobiło mi się na sercu. Jednak mu na mnie zależy, nie tak jak mi na nim, ale zależy.
- Wejdź – powiedziałam i zaprowadziłam go do swojego mieszkania
-  Bo to wszystko  nie jest tak jak ty myślisz. Tamta dziewczyna,  ja wcale z nią nie jestem. To Ola, moja była narzeczona. Zerwałem z nią jakieś dwa tygodnie temu. Nie układało nam się, ciągle się kłóciliśmy. Nie było już tak jak dawniej. Oboje stwierdziliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie, ale od tygodnia, ona mnie prześladuje. Chce do mnie wrócić, ale ja nie mogę, nie kocham jej już, dlatego ona niszczy mi życie. Pewnie pomyślałaś, ze jestem skończonym chamem zachowując się tak w stosunku do Ciebie. – wyznał,  a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Przepraszam, za wszystko. Gdybyś mnie nie znał, ona by tak przy wszystkich na ciebie nie nakrzyczała. To wszystko moja wina. Lepiej będzie jak przestaniemy się widywać. Niszczę Ci tylko życie.  Z pewnością kiedyś znajdziesz osobę godną twojej przyjaźni. Lepiej będzie jak już pójdziesz.
- Julia, ale..
- Idź już – powiedziałam smutno, a on zrobił to co kazałam. Wyjrzałam przez okno, stałam i patrzyłam jak znika za zakrętem po czym zalałam się łzami. Straciłam go, ale tak będzie lepiej. Dla niego.

Kolejnego dnia wujkowie pytali o wczorajszy dzień, ale ja nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Miałam ochotę spędzić w łóżku resztę życia. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, z nikim się widywać, ale był jeszcze Kamil. Tylko dla  niego się jakoś trzymałam, próbowałam normalnie funkcjonować.  Wujkowie dzisiaj wyprowadzili się. Nie miałam im tego za złe. To ich decyzja. Jeśli zależało im na własnym mieszkaniu to ich sprawa. Gdyby się zastanowić, to nie rozumiałam jak oni byli w stanie urządzić dzisiaj parapetówkę, ale ja nigdy ich nie rozumiałam. Miałam tam z nimi iść, lecz nie potrafiłam, nie miałam po prostu ochoty. Postanowiłam spotkać się z Moniką. Od kiedy Ola wyjechała ona daje mi wsparcie. Mimo to, ze znamy się krótko jest dla mnie jak siostra. Mogłam na nią liczyć.. Tym razem również. Poradziłam mi, abym wszystko na spokojnie przemyślała. Czy to co zrobiłam było najlepsza z możliwych decyzji. To dało mi do myślenia. Nie chciałam stracić takiej osoby jaka był dla mnie Jakub.

Kiedy wróciłam do domu nieco się przeraziłam. Drzwi do domu były otwarte. Byłam pewna, ze je zamykałam. Nikogo w środku nie było, wszystko było w nienaruszonym stanie. Nie wiem jak mogłam ich nie zamknąć, ale to chyba przez to moje roztargnienie. Nie mogę się na niczym skupić. Ciągle myślę o nim…

Robiło się już późno. Zrobiłam Kamilowi kolację, ułożyłam do snu, a później udałam się do salonu pooglądać TV, ale jak to oczywiście w Polsce bywa nic ciekawego nie leciało. Nagle usłyszałam głos dzwonka. Pomyślałam,  że to pewnie wujkowie czegoś zapomnieli, więc bez wahania otworzyłam. I tu zrobiłam błąd. Za drzwiami zobaczyłam jego. Człowieka, który przez większość, życia niszczył mi życie.

~***~
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Mam nadzieję, ze przypadnie Wam do gustu bardziej od poprzedniego. Dziękuję Wam za każde wyświetlenie, każdy komentarz. To na prawdę daje mi siłę, aby pisać, bo wiem że ktoś to czyta. Jesteście wspaniałe

Jeszcze jedna informacja. Na pozostałych dwóch blogach nie pojawią się rozdziały, ponieważ główna autorka jest aktualnie na wakacjach ;)

                                                             Dziękuję i pozdrawiam ;***
                                      Anonimka/ J


wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 5


"Patrz na świat oczyma dziecka,
ciesz się tym, co najmniejsze
w małości bowiem moc wielka.


A niedostrzegalnie, niewidzialne...?
- najcenniejsze na świecie
odkryjesz to zbliżywszy się do czyjegoś serca"







Przez ostatni tydzień strasznie mało czasu spędzałam z Kamilem. Postanowiłam mu to dzisiaj choć w małym stopniu wynagrodzić. Wpadłam na pomysł, abym zabrać go na wycieczkę do zoo. Dawno tam nie byliśmy, a ostatnio bardzo mu się podobało. Kiedy tylko wyszłam z pracy postanowiłam odebrać go z przedszkola i powiadomić o planach na dzisiejszy dzień. Jak już kiedyś wspominałam moje godziny pracy były dostosowane do godzin otwarcia przedszkola. Jestem bardzo wdzięczna panu Jackowi za okazane zrozumienie. Co prawda wujek Marcin mówił, że nie muszę pracować, bo on będzie mi wysyłał pieniądze, ale ja nie chciałam być na jego utrzymaniu. Chciałam być taka jak inne dziewczyny. Jednakże z wujkiem nie ma co dyskutować. Nadal wysyła mi drobne sumy, ale rzadko kiedy z nich korzystam. Leżą sobie spokojnie na koncie i czekają na swoja kolej.






~***~





Właśnie robiłam obiad mojemu kochanemu braciszkowi. Wujkowie poszli na jakieś spotkanie z kolegami, więc mogłam się spodziewać, że wrócą późną nocą, albo jutro rano. Są dorośli, więc nie muszę się o nich martwić.
 - Co chciałbyś dzisiaj robić?  - zapytałam Kamila nakładając mu porcje pierogów
- Nie wiem. Pójdziemy na chwilkę na plac zabaw? – zapytał mnie z nadzieja w głosie
- Myślałam raczej, aby iść do zoo, ale jak chcesz iść na plac zabaw, to nie ma sprawy
- Naprawdę pójdziemy do zoo? – zapytał, a jego oczy jakby się zaświeciły
- Jak zjesz ładnie obiad, to tak- powiedziałam z uśmiechem i udałam się trochę ogarnąć swój pokój, gdyż od kilku dni, a właściwie od dnia kiedy wujkowie do nas zawitali moje ubrania walały się we wszystkich możliwych miejscach. Akurat składałam moja kochana szara bluzę, kiedy z jej kieszeni wypadła jakaś karteczka. Początkowo chciałam ją wyrzucić, bo wyglądała jak rachunek ze sklepu, ale ja – ciekawska Julia- musiałam zobaczyć co tam jest. Nie myliłam się był to z pozoru zwykły rachunek. Jednak na jego odwrocie spostrzegłam żad dziewięciu liczb i podpis

„ Gdybyś jeszcze kiedyś potrzebowała kogoś do noszenia siatek, polecam się na przyszłość
Kuba”

Czytając to mimowolnie się uśmiechnęłam. „Kreatywny to on jest” – pomyślałam zapisując jego numer w telefonie
- Zjadłem, umyłem rączki i ubrałem się. Możemy już iść? – usłyszałam głos mojego współlokatora
- Jasne, tylko poprawimy troszeczkę twój wygląd – mówiłam przepinając guziki jego koszuli – teraz jest idealnie. Idź ubierz buty, a ja za chwile do Ciebie zejdę.






~***~





- Mam poważna sprawę. Czy to prawda, że jak pocałuje się żabę, to ona zamieni się w księcia?  - zapytał mały kiedy przechodziliśmy obok owych gadów
- Nie wiem, nie próbowałam
- A chciałabyś spróbować?
- Nie wiem. Jakoś nie uśmiecha mi się perspektywa całowania oślizgłej żaby. A tak poza tym to działa tylko na księżniczki.
 - A ty chciałabyś mieć takiego swojego księcia, już nie żabę?
- Każda dziewczynka kiedyś o tym marzyła.
- A teraz dalej chcesz?
- Pewnie, że tak. Dlaczego o to pytasz?
- W przedszkolu ostatnio czytaliśmy tę bajkę i właśnie teraz mi się wszystko przypomniało. Jak on musi wyglądać?
- Kto?
- No Twój książę/
- Nie ważne jak. W miłości to nie jest ważne. Liczy się uczucie jakie panuje pomiędzy dwoma osobami. „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Zrozumiesz to za kilka lat – powiedziałam, a Kamil się uśmiechnął i już nic nie powiedział. Czasem zastanawiało mnie skąd on bierze takie pytania, ale potem uświadamiam sobie, że jest moim bratem. Mama mówiła, że kiedyś tez taka byłam. Czasem strasznie mi jej brakuje.






~***~






Byliśmy akurat obok małych małpek. Kamil uwielbia tą część chodzenia po zoo. Po prostu kocha te zwierzątka. Cieszyłam się widząc uśmiech na twarzy mojego braciszka.
- Julia, kupisz mi małpkę? – zapytał z powagą w głosie
- Kamil, ale gdzie ty będziesz ją trzymał?
- W łóżku. Będzie za mną spała. To będzie mój ulubiony pluszak – powiedział, a ja zdałam sobie sprawę jaka jestem głupia myśląc, iż Kamil mówi o prawdziwej – Jula, proszę, kupisz mi?
- Oczywiście – rzekłam i podałam rękę Kamilowi – to którą chcesz?  - zapytałam kiedy byliśmy przy sklepie z pamiątkami
- Tą z długimi wąsami – powiedział radośnie
- Zaczekaj tu n mnie. Pojdę zapłacić. Tylko nigdzie nie odchodź, dobrze? Zaraz wracam.
- Nie traktuj mnie jak dziecko. Co ja mam 2 latka?
- Nie, ale masz 5 – powiedziałam z uśmiechem i udałam się w stronę kasy. Gdy wróciłam zobaczyłam małego bawiącego się z jakimś chłopcem, a obok nich stała jakaś dziewczyna. Szybko podeszłam do nich i powiedziałam
- Dzień dobry. Przepraszam za niego. Miał tu na mnie zaczekać. Kamil, co mówiłam ci o rozmawianiu z nieznajomymi? – zwróciłam się do brata.
- W zasadzie to Fabi zaczepił Kamila, więc to ja powinnam przeprosić. Tak w ogóle Monika jestem.
- Julia, miło mi
- Mi również
- Kogo moje piękne oczy widzą? – usłyszałam dobrze znany mi głos za sobą – Czyżbym miał zaszczyt spotkać dziewczynę mojego przyjaciela?
- Dominik, proszę Cię przynajmniej ty nie zaczynaj
- Przecież tylko się droczę – powiedział i przytulił mnie na powitanie – Cześć mały co tam słychać?
- Nic. Jak widzisz Julia mnie zabrała do zoo i poznałem panią Monikę i Fabiana.
- Zdradzić ci sekret? – zapytał Legionista
- Tak!
- Ja ich znam. A drugi sekret jest taki, że Monika to moja dziewczyna.
- A Fabi to wasz synek? – zapytał z powagą Kamil, na co Dominik się tylko zarumienił
- Nie, to mój brat – powiedziała Monika. Kamil tylko pokiwał główką w geście zrozumienia i udał się wraz ze swoim nowo poznanym przyjacielem na mini plac zabaw, który znajdował się tuż przed nami.
- Przepraszam was za niego – powiedziałam
- Nic się nie stało. Dzieci już takie są. Nie mają tej bariery wstydu, co my – odpowiedziała brązowowłosa
- Czasem chciałoby się byś takim dzieckiem. Mieć życie bez kłopotów i zmartwień.  – dodałam
- Nie smuć się. Wszystko się ułoży – powiedziała Monika
- Chciałabym..
- To ja pójdę do dzieci, a wy tu sobie porozmawiajcie – wtrącił Dominik i po chwili zniknął
- Przejmujesz się tymi plotkami w Internecie? Nie martw się, po kilku dniach zapomną o wszystkim. Sama przez to przechodziłam.
- Serio?
- Tak, tylko z nami było inaczej. Nam udawało się ukrywać ten związek przed reporterami, ale pewnego dnia zrobili nam zdjęcia z Fabim i wszyscy jednogłośnie okrzyknęli, że to nasz syn.
- Nieźle. I jak to przyjęłaś?
- Początkowo byłam zła, ale Furmi dal mi do zrozumienia, że nie mam się tym przejmować. Cóż, takie życie dziewczyny piłkarza. Tobie też radzę, nie przejmuj się tym.
- Dzięki – powiedziałam i przytuliłam swoja nową przyjaciółkę

- Widzę, że my w samą porę. Zbiorowy misiek! – rzekł Furmi i już po chwili cała nasza piątka stała na środku trasy przytulając się. Później pożegnaliśmy się i wróciliśmy do swoich domów. Monika to całkiem fajna osoba. Rozmowa z nią bardzo wiele mi dała. Dzięki niej zrozumiałam, że nie warto się przejmować tym, co wypisują w gazetach czy Internecie. Ważne jest to w prawdziwym życiu i tylko to powinno się liczyć.

~***~
Próbowałam napisać dla Was coś dłuższego, ale wyszło takie coś. W następnym rozdziale postaram się poprawić ;)