środa, 24 lipca 2013

Rozdział 3




"Czekając na coś magicznego tracimy zwykłe dni. A prawdą jest, ze to co najpiękniejsze przychodzi niespodziewanie"








Przygotowywałam obiad, kiedy właśnie zadzwonił mój telefon.
- Cześć Jula – usłyszałam odbierając telefon
- Cześć wujku. – odpowiedziałam ciepło do słuchawki – coś się stało?
- Nie, nic podobnego. Dzwonię bo.. co byś powiedziała, gdybyśmy wpadli na kilka dni?
- Jasne wpadajcie.  A my to znaczy kto?
- Ja i Darek. Tak na parę dni, bo potem mamy jakieś spotkanie reprezentacji.
- Jasne wpadajcie Kamil się ucieszy.
- A ty już nie? Dobrze wiedzieć. Własnych wujków nie chcesz zobaczyć.
- Nie, ja też się ucieszę.  A kiedy będziecie?
- Za jakieś 5 godzin, pasuje?
- Jasne – powiedziałam, a wujek się rozłączył.



~***~


Wujek Marcin i wujek Darek właśnie dotarli do Warszawy. Chciałam ich odebrać z lotniska, ale oni uparli się, ze sami sobie poradzą. Wolałam z nimi nie dyskutować, ponieważ nie chciałam się kłócić już na wstępie.
- Cześć – powiedziałam równo z Kamilem, kiedy nasi wujkowie przekroczyli próg mieszkania. – Tak dawno was nie widzieliśmy – dodałam
- Tak.. z jakiś miesiąc będzie – powiedział Wasilewski, a my wybuchliśmy śmiechem.
- To co? Na ile zostajecie? – zapytałam
- Tydzień, może trochę dłużej. Na pewno do czasu tego spotkania z reprezentacji.
- A wiecie gdzie ja byłem? – zapytał radośnie Kamil
- Nie, ale liczę, że nam powiesz – odezwał się Dudka
- A ja wiem gdzie on był – powiedziałam z uśmiechem
- Ty się na razie nie odzywaj. Ja chcę żeby oni zgadli
- Dobra to ja pójdę zmienić wam pościel w pokojach. Kamil, tylko nie mecz za bardzo wujków. Pewne są zmęczeni.
- Ona nas nigdy nie męczy
-Zobaczyłam i udałam się do pokoju obok ścielić łóżka, a to, co Kamil mówił doskonale słyszałam
- No to gdzie byłeś? – zapytał  wujek
- Byłem na stadionie Legii Warszawa!
- No to ładnie, ładnie. I jak było?
- Było wspaniale! Rozmawialiśmy z panem Dominikiem i Kubą i graliśmy mecz.. ze wszystkimi z przedszkola i nawet Julka z nami grała, ale nie dała rady, bo jesteśmy dla niej za mocni i poszła sobie usiąść i przyszedł do niej pan Kuba i rozmawiali długo i… – mały nadawał jak katarynka, ale ja postanowiłam mu przerwać. Jeszcze za dużo by powiedział i miałabym przechlapane.
- To co jemy na kolację? – zapytałam
- Pizze, pizze ja chce pizze – zawołał uradowany Kamil
- W takim razie my również chcemy pizze – powiedzieli zgodnie wujkowie
- Tylko w lodówce nie mamy za bardzo potrzebnych składników, więc myślę, ze się nie obrazicie, jeśli zostawię was na chwilę samych i pójdę do sklepu.
- Jasne, że nie. Spędzimy więcej czasu z małym. Zajmiemy się nim i pójdziemy zrobić już spód do pizzy, co nie Wasyl?
- Jasne.
- Nie musicie. Jak wrócę, to sama to mogę zrobić.
- Nie ma mowy. My z Kamilem damy sobie radę.
- Skoro tak nalegacie. Tylko zróbcie tak, żeby było jadalne – powiedziałam i zaśmiałam się
- Mężczyźni to najlepsi kucharze świata. Wątpisz w nasze umiejętności? – zapytał stoper naszej kadry.
- Wierzę, wierzę – powiedziałam i poszłam do swojego się przebrać,  ponieważ na dworze robiło się zimno. Kiedy już to zrobiłam udałam się do sklepu po potrzebne nam składniki. Wiem, że mogliśmy zamówić gotową, ale zawsze jest masa śmiechu i lepiej smakuje kiedy sami ją zrobimy. Kiedy już miałam w koszyku wszystkie potrzebne produkty i zmierzałam do kasy zauważyłam moich znajomych. Mianowicie Dominika i Kubę. Całkiem przypadkowo usłyszałam kawałek ich rozmowy

„ – Zachowujesz się jak zakochany nastolatek
-  Co poradzę na to, że ona tak na mnie działa. Ona jest taka inna.
- W jakim sensie inna?
- Po prostu inna. Ma śliczne oczy i uśmiech. Uwielbiam jak się śmieje. Wtedy jest taka naturalna.
- Może pogadaj z nią?
- Nie mam numeru – powiedział zawiedziony Kuba”

Zaciekawiło mnie kim jest ta dziewczyna. W pewnym sensie zrobiło mi się żal  Kuby. Był taki strasznie smutny. Postanowiłam mu jakoś pomóc, ale najpierw chciałam odejść i nie podsłuchiwać, bo to strasznie nie ładnie (tak, wiem.. szybko sobie o tym przypomniałam). Pech chciał, że odchodząc zahaczyłam łokciem o pudełka z makaronem, które z szelestem spadły. Szybko je pozbierałam i odłożyłam na miejsce. Chciałam odejść niezauważona, lecz nie udało mi się to. Chłopaki zauważyli mnie.

- Cześć Jula. Co za spotkanie – powiedział Dominik
- Cześć. Miło Was widzieć – powiedziałam i uśmiechnęłam się – Co wy tu robicie? – zapytałam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Co też ludzie mogą robić w sklepie. Ja i ta moja inteligencja. Chyba się zaczerwieniłam. Czułam jak moje policzki się palą.
- Dziewczyna Dominika – Monika – wysłała nas po kilka rzeczy do sklepu- z zamyśleń wyrwał mnie głos Jakuba
- Wiesz, takie małe zakupy – dokończył za swojego kolegę Dominik.
- A ty, co taka obładowana?
- Robimy pizzę. Dzisiaj wujkowie do nas przyjechali.
- To może ja ci pomogę z tymi zakupami? – zapytał nieśmiało Kuba
Pomyślałam, z eto całkiem miło z jego strony jednak coś kazało mi odmówić
- Nie trzeba, Jestem dużą dziewczynką. Poradzę sobie. Poza tym przyszedłeś tutaj z Dominikiem. Co będzie jeśli się zgubi? „ Kluczowy zawodnik Legii poszukiwany”, „Klub się rozpada” Już widzę te wszystkie nagłówki w gazetach.
- Przepraszam,  że się wtrącę, ale jestem dużym chłopcem i spokojnie sam sobie poradzę.
- A twoja dziewczy…
- O nią się nie martw. Jak Kuba przyjdzie troszeczkę później to nic się nie stanie.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Nie będziesz sama dźwigała tych toreb – powiedział Kuba
- Dziękuję – powiedziałam i przytuliłam się do niego. Zauważyłam, że chłopak uśmiechnął się. Tak jest! Sukces! Mój plan polepszenia mu humoru jak na razie się sprawdza.



~***~


- To co, idziemy?- zapytałam kiedy zapłaciłam
- Jasne – powiedział z entuzjazmem mój towarzysz
- Julia, możemy porozmawiać?
- Cały czas rozmawiamy
- Ale ja chciałbym tak na poważnie
- Ok – powiedziałam i usiedliśmy na ławce przy drodze.
- Chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić…
- Kuba, zaczęliśmy od nowa, więc tamtego dnia już nie ma , ok? Nie przepraszaj mnie za to, bo się jeszcze na ciebie obrażę, zrozumiano?
- Tak jest – powiedział i ruszyliśmy  dalsza drogę.
- Daleko mieszkasz? – zapytał po chwili ciszy.
- Nie. Jeszcze jakieś 10 min. A co, już chcesz iść do Dominika? Spoko nie ma sprawy. Daj mi te zakupy. Ja sama mogę dojść do domu. Nie musisz mi pomagać – zaczęłam gadać jak najęta. Matko, co ten chłopak teraz sobie o mnie pomyśli..
- Julia, spokojnie. Pytam tak tylko.
- Na pewno miałeś jakiś powód, alby o to zapytać.  Mów, bo się obrażę na ciebie – powiedziałam odwracając się do niego plecami, krzyżując ręce z poważną miną.  Wiem,  wiem, zachowałam się trochę jak dziecko. W sumie nawet Kamil nie odstawia takich fochów. Mojego towarzysza to tylko rozbawiło. Ja, jak to ja nie potrafiłam na długo zachować powagi i wybuchnę łam głośnym śmiechem. – Nadal jestem obrażona -  powiedziałam tłumiąc swój śmiech.
- To w takim razie nie mam innego wyjścia jak Ci powiedzieć.
- No nie masz – powiedziałam z powagą
- Pytałem, ponieważ chciałem wiedzieć jak długo zaszczycisz mnie swoją obecnością – powiedział, a mi zrobiło się głupio, że tak na niego wyskoczyłam. Na szczęście on to odebrał jako żart, więc wszystko było OK.  Resztę drogi rozmawialiśmy śmiejąc się i wygłupiając. Ludzie na ulicy patrzyli na nas jak na wariatów, ale nam to nie przeszkadzało. Kiedy doszliśmy już pod mój blok powiedziałam:
- To tutaj. Dziękuje za odprowadzenie.
- Nie ma sprawy.
- Może wejdziesz na górę?
- Nie chciałbym Wam przeszkadzać, a poza tym miałem jeszcze do Dominika wpaść
- Spoko, rozumiem. No trudno. Nie dzisiaj to kiedy indziej
- Na pewno. To pa
- Pa – powiedziałam i przytuliłam chłopaka na pożegnanie. Początkowo chciałam go pocałować w policzek, jednak policzek coś znaczy… Gdy weszłam do środka od razu poszłam do kuchni i od razu zamarłam. To co oni tam zrobili było niewiarygodne.
- Ja tego nie sprzątam – powiedziałam kiedy zobaczyłam całą trójkę i wszystkie otaczające ich przedmioty brudnych od mąki
- My posprzątamy – powiedział Kamil
- Co ty tak długo w tym sklepie robiłaś?
- Kolejka była – odpowiedziałam.- A wam? Co się tutaj stało?
- Wujek powiedział, ze jak przyjdziesz to mam powiedzieć, ze śnieg nasypał, ale to jakoś mało wiarygodne – odrzekł mój braciszek na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Kiedy skończyliśmy robić pizzę wujkowie uparli się, aby zobaczyć jakiś mecz W sumie nie miałam nic przeciwko, ponieważ właśnie zaczął się bardzo ciekawy mecz. Barcelona – Real. Jak to zwykle bywa podzieliliśmy się na dwa obozy. Ja i wujek Darek za Barceloną, a wujek Marcin wraz z Kamilem byli za Realem. Po zaciętej walce Katalończycy wygrali 2:1 i to ja z wujkiem mogłam się cieszyć wygraną.


~***~

Czyta to ktoś? Jest strasznie mało wyświetleń i nie wiem czy jest sens pisać dalej...

3 komentarze:

  1. Początki bywają trudne poważnie, a może to przez piłkarzy Warszawy, ale nie wątpię. Jak ja czytam a Śląsk i Legia się nienawidzą to nie powinno przeszkadzać.
    A co do rozdziału to jest ciekawy nawet bardzo. Najbardziej zainteresowała mnie rozmowa Dominika i Kuby, mam wrażenie, że to Julia wpadła Koseckiemu w oko :D
    Mylę się??!!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :**
    PS. Nie kończyć mi tego proszę pisać nawet tylko dla mnie :PP
    Jeszcze raz pozdrawiam Dagrasia :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czytam! Bardzo ciekawie piszesz!
    Super opowiadanie!
    Rozdzial mega, ciekawe jak sie to dalej potoczy.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja czytam :D nie wiem czemu dużo osób nie lubi Legii. bardzo ciekawe opowiadanie. ja też piszę o piłkarzach Legii http://zycie-zdobywa-wartosc-dzieki-milosci.blogspot.co.uk/. początki są trudne, ale nie martw się. czekam na następny rozdział i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. Dzięki Tobie mam motywację do pisania <33