niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 1





"Zbyt mocno spękana zbroja cierpliwości człowieka, jest sygnałem do nieprzemyślanych ataków lub natychmiastowych kapitulacji jego myśli. "





Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. "To będzie piękny dzień" - pomyślałam i poszłam obudzić mojego młodszego braciszka. O dziwo już nie spał. Przyszykowałam mu ubrania, a sama udałam się do kuchni przygotować nasze ulubione śniadanie - płatki na mleku.  Po 5 minutach Kamil zszedł i razem zaczęliśmy jeść śniadanie.
- Julka, - zaczął mówić z pełną buzia płatków- a pani w przedszkolu mówiła, że będziemy mieli wycieczkę - powiedział uradowany
- Co ja ci mówiłam o rozmawianiu z pełna buzią?
- Że to nie ładnie.. przepraszam.
- Już nie przepraszaj, tylko zapamiętaj. To jak z tą wycieczką? - zapytałam jakbym o niczym nie wiedziała
- Nie wiem, bo pani nam mówiła, ze to tajemnica i wszystkiego dowiemy się jak będziemy grzeczni. - mówił naśladując swoja panią-  A my przecież jesteśmy grzeczni!
- W to ja nie wątpię. - odpowiedziałam śmiejąc się- Pani chce Wam po prostu zrobić niespodziankę.
- Ale ja chcę wiedzieć gdzie jedziemy! 
- Cierpliwości - powiedziałam i poszłam się  ubrać. Kiedy wróciłam Kamil już czekał gotowy do wyjścia. Miałam prawo jazdy, ale ode mnie do przedszkola było niecałe 10 minut drogi, więc kiedy była ładna pogoda, tak jak dziś, chodziliśmy piechotą.  Kiedy byliśmy na miejscu odprowadziłam mojego brata, a później sama udałam się do pracy. Mam bardzo wyrozumiałego szefa. Pracowałam tylko od poniedziałku od piątku, a do tego nie musiałam pracować dłużej niż przedszkole było czynne. Bardzo byłam wdzięczna panu Jackowi za to wszystko. Dzień w pracy mijał spokojnie. Przewinęło się przez niego kilka osób, którym z chęcią pomogłam wybrać odpowiednie ubranie.  Było bardzo miło. Do czasu... W pewnym momencie podeszła do mnie Olka
- Mogłabym Cie o coś prosić? - zapytała
- Jasne -  odpowiedziałam z entuzjazmem
- Muszę dzisiaj wyjść trochę szybciej. Poradzisz sobie sama?
- Jeśli szef nie ma nic przeciwko, to nie ma sprawy
- Pan Jacek o wszystkim wie. Dziękuję - powiedziała i przytuliła mnie
- Nie ma za co.  Leć już!

I tym sposobem zostałam sama w pracy, ale dla mnie to nie był problem, ponieważ o tej godzinie nie przychodziło już dużo osób. Można powiedzieć, że godzinę przed zamknięciem prawie nikt nie przychodził.  A jednak. Ktoś przypomniał sobie jeszcze o tym sklepie.  Wszedł do niego chłopak. Po 5 minutach postanowiłam podejść do niego.
- Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego - pomóc w czymś panu?
- Dzień dobry - odpowiedział, ale w jego glosie było słychać smutek, żal do kogoś. - nie, dziękuję. Poradzę sobie - powiedział, a ja odeszłam na bok. Stanęłam za kasą i z racji tego, że nie miałam co robić,  zaczęłam przeglądać jakiś nudny magazyn, kiedy po chwili podszedł do mnie ten sam chłopak
- Mogłaby pani mi jednak pomóc?
- Oczywiście - odpowiedziałam - To czego szukamy?
- Koszuli
- Coś bardziej eleganckiego czy na luzie? Rękaw długi czy krotki. Jakiś konkretny kolor? W jakim rozmiarze? - zasypałam chłopaka pytaniami, a on na wszystkie odpowiadał. 
- Proszę chwileczkę zaczekać - powiedziałam i poszłam szukać ubranie dla niego. Po niecałych 7 minutach znalazłam kilka różnych i dałam mu do przymierzenia. Zaraz zaczął się rzucać, że nie w jego kolorze, to materiał zły w dotyku, to rękaw za długi, to za krótki, a to jeszcze coś innego. Po chwili miałam go już dosyć, ale klient nasz pan.
- Rozumiem, ze panu się może coś nie podobać  ale może pan nie będzie tego okazywać w taki sposób? - zapytałam, a raczej wykrzyczałam mu w twarz
- Nie moja wina, ze nie potrafi pani trafić w mój gust!
- Nie moja wina, że pan jest taki wybredny! 
- Wcale nie jestem wybredny.
- Jasne.. to za długi rękaw, to za krótki. W tej panu się materiał w dotyku nie podoba. Niech się pan wreszcie zdecyduje - powiedziałam
- Już się zdecydowałem. Biorę tą - powiedział, zapłacił i wyszedł. 
Kiedy ochłonęłam  pomyślałam, że źle się zachowałam. Gdyby szef to zobaczył byłby na mnie wciekły  Jeśli jeszcze kiedyś spotkam tego chłopaka to muszę go przeprosić. Choć w sumie to wina leży po obu stronach. Gdyby mi ciągle nie docinał podczas szukania byłoby zupełnie inaczej. Zdarzali mi się już trudni klienci, ale nie aż tacy. Taka sytuacja jak ta nie może mieć miejsca - pomyślałam zamykając drzwi na klucz, gdyż właśnie nadeszła pora zamknięcia sklepu. 



~***~



- Czyli jutro na pewno pani z nami jedzie? - zapytała mnie wychowawczyni Kamila
- Tak na sto procent. Mam już załatwione wolne w pracy.
- Pani zadaniem będzie jak zawsze pilnowanie dzieci,  aby chodziły parami podczas oprowadzania. Na początku proszę się przedstawić, powiedzieć coś o zwiedzanym obiekcie, a później pan Jan obiecał przysłać dwóch jego podopiecznych do pomocy.
- Oczywiście. To wszystko?
- Tak. Zbiórka jutro o 10 pod naszym przedszkolem - powiedziała pani Weronika, a ja podziękowałam i pożegnałam się. Tak, jutro wybieram się  z dziećmi z przedszkola na wycieczkę. Zawsze chętnie zgłaszam się do pomocy. Lubie zajmować się dziećmi, a do tego mam Kamila na oku. 
- Julka, to jedziesz jutro z nami? - zapytał mnie mały kiedy wychodziłam od gabinetu pani Weroniki
- Tak, jadę z wami.
- Jejku jak fajnie. Jesteś najlepszą siostrą na świecie - powiedział i przytulił się do mnie. 



~***~

Pierwszy rozdział ;) Wiem, że nie jest idealny :d Miłego czytania ;***


2 komentarze:

  1. Świetny!
    Ciekawie się zapowiada ;)
    Czekam na kolejny i zapraszam http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram powyższego komentatora :P
    Mam nadzieję, że ten chłopak zajrzy tam jeszcze raz by ją przeprosić za swoje zachowanie, bo bardzo nie ładnie się zachował ;(
    Czekam na następny i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. Dzięki Tobie mam motywację do pisania <33