wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 4




"Rozmowa z przyjacielem to taka, w której wsłuchujesz się w  każde jego słowo. Wsłuchujesz się w niego nawet, gdy on milczy."








Oli dzisiaj nie było w pracy, a ja? Potrzebowałam z kimś porozmawiać. Kiedy tylko skończyłam swoja zmianę i odebrałam Kamila z przedszkola postanowiłam do niej zadzwonić.

- Witaj kochana
- Cześć. Właśnie miałam do Ciebie dzwonić
- Stało się coś? – zapytałam zmartwiona
- Nie. Wszystko jest w porządku.
- To dobrze. Dzwonię, aby się zapytać czy nie miałabyś ochoty się spotkać
- Właśnie o to samo chciałam zapytać Ciebie – usłyszałam moja przyjaciółkę
- To za godzinę tam gdzie zawsze? – zapytałam przekraczając próg mojego mieszkania
- Oczywiście
- W takim razie do zobaczenia
- Pa – odpowiedziała moja przyjaciółka po czym rozłączyłam się




~***~




- Wujku- zaczęłam kiedy weszłam do kuchni – wiesz jak ja Cię lubię, prawda?
- Wiem.
- I pewnie też wiesz, że jesteś najlepszym wujkiem na świecie?
- Co chcesz? – zapytał znając moje zamiary
- Umówiłam się z…
- Koseckim?
- Co? Nie.. dlaczego z nim? Z resztą nie ważne. Chciałam się spotkać z Olką. Nie zajęlibyście się Kamilem? Maksymalnie 3 godziny. Proszę..
- Idź się już lepiej zbierać bo zostało Ci mało czasu.
-Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam wujka – jesteście wspaniali
- Ty już lepiej nam tak nie pochlebiaj, bo się rozmyślimy.
- Dziękuję – powiedziałam jeszcze raz i poszłam się przebrać.



 Była już 15:30. Do naszej ulubionej kawiarni miałam 20 minut spacerkiem, pogoda była wręcz idealna więc postanowiłam się przejść. Zanim zdążyłam dojść w umówione miejsce wpadłam na kilka osób. Jakieś dziecko nawet poprosiło mnie o autograf. Zdziwiłam się, ale tak bardzo mu na tym zależało, ze w końcu złożyłam podpis w jego zeszycie. Gdy weszłam do kawiarni Olka już tam była, co mnie nieco zdziwiło, ponieważ mieszka znacznie dalej ode mnie.
- Hej– powiedziałam zajmując moje ulubione miejsce pod oknem. Lubiłam tu siedzieć. Mogłam oglądać ludzi spacerujących po ulicy, zabieganych biznesmenów, zakochane pary..
- Hej! Dawno się nie widziałyśmy.
- Tak.. z jakieś 24 godziny będzie – powiedziałam, na co moja przyjaciółka odpowiedziała śmiechem.
- Co u Ciebie? Jak poszło spotkanie z Jakubem?
- A Ty skąd o tym wiesz?
- To ty nic nie wiesz?
- A co mam wiedzieć? – zapytałam zdziwiona
- Wszędzie w Internecie o Was piszą. Nic nie widziałaś? – pokiwałam przecząco głową – Poczekaj znajdę Ci coś w telefonie. I rzeczywiście po kilku minutach podała mi  telefon z artykułem na nasz temat. Fakt.pl napisał:


Jedna z gwiazd ekstraklasy wczoraj wieczorem była widziana na spacerze z piękna szatynką. Dziewczyna ma ok. 20 lat. Para zachowywała się tak, jak gdyby znali się bardzo dobrze, aczkolwiek Jakub Kosecki wcześniej nie był z nią nigdzie widywany. Czy to jego nowa miłość? A może to tylko przelotna znajomość? Czy ta dziewczyna może liczyć na coś więcej ze strony „Kosy”?  Mamy nadzieje, że chłopak wkrótce zdradzi nam kim jest owa piękność”


Kiedy to przeczytałam skojarzyłam dlaczego ludzie chcieli ode mnie autografy, ale przecież na zdjęciach nie było mnie dokładnie widać. Ale trudno… Ciekawe co na to wszystko Kuba…
- I co mi teraz powiesz? – zapytała moja przyjaciółka

- Spotkałam się z nim. To prawda, ale reszta to totalne bzdury. Nie jestem jego dziewczyną. A poza tym, to napisał Fakt.pl – największe źródło plotek- odpowiedziałam oddając jej telefon.
- Onet to według Ciebie wiarygodne źródło informacji?
- Tam tez coś napisali? – zapytałam, a ona tylko podała mi telefon.


Nowa miłość Jakuba Koseckiego!
Znany piłkarz Legii Warszawa wczoraj wybrał się ze swoją dziewczyną…”

- Oni nie mają o czym pisać? – zapytałam moją przyjaciółkę
- Najwidoczniej nie, ale co poradzisz? To ich praca. To co? Powiesz mi jak to jest między Wami?
- Jesteśmy po prostu znajomymi.
-  Jasne.. na tych zdjęciach widać coś innego.
- Olka! Wierzysz mi czy Internetowi?
- No jasne, że Tobie. Prawdę mówiąc to szkoda, że nie jesteście razem. Ślicznie razem wyglądacie. Tacy uśmiechnięci
- Jasne – powiedziałam z ironią w głosie.
- To opowiadaj jak było.
- Po co mam mówić? W Internecie wszystko było dokładnie opisane.
- Julka no weź.. powiedz.
- Spotkaliśmy się w sklepie, odprowadził mnie, a potem pożegnaliśmy się i tyle. Ale dosyć już o mnie. Mów co tam u Ciebie
- Wszystko jest idealne. Jacek (chłopak Oli) na moje urodziny zrobił mi taka niespodziankę! Kupił dwutygodniową wycieczkę do Hiszpanii! Czujesz to?
- Tak. To świetnie. Kiedy lecicie?
- Za 2 dni
Rozmawiałam jeszcze trochę z Olą o „wszystkim i niczym”, a później pożegnałam się i wróciłam do mieszkania.


~***~

Napisałam ;) Mi się za bardzo nie podoba, ale zostawiam to Waszej ocenie. Dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem ;***

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 3




"Czekając na coś magicznego tracimy zwykłe dni. A prawdą jest, ze to co najpiękniejsze przychodzi niespodziewanie"








Przygotowywałam obiad, kiedy właśnie zadzwonił mój telefon.
- Cześć Jula – usłyszałam odbierając telefon
- Cześć wujku. – odpowiedziałam ciepło do słuchawki – coś się stało?
- Nie, nic podobnego. Dzwonię bo.. co byś powiedziała, gdybyśmy wpadli na kilka dni?
- Jasne wpadajcie.  A my to znaczy kto?
- Ja i Darek. Tak na parę dni, bo potem mamy jakieś spotkanie reprezentacji.
- Jasne wpadajcie Kamil się ucieszy.
- A ty już nie? Dobrze wiedzieć. Własnych wujków nie chcesz zobaczyć.
- Nie, ja też się ucieszę.  A kiedy będziecie?
- Za jakieś 5 godzin, pasuje?
- Jasne – powiedziałam, a wujek się rozłączył.



~***~


Wujek Marcin i wujek Darek właśnie dotarli do Warszawy. Chciałam ich odebrać z lotniska, ale oni uparli się, ze sami sobie poradzą. Wolałam z nimi nie dyskutować, ponieważ nie chciałam się kłócić już na wstępie.
- Cześć – powiedziałam równo z Kamilem, kiedy nasi wujkowie przekroczyli próg mieszkania. – Tak dawno was nie widzieliśmy – dodałam
- Tak.. z jakiś miesiąc będzie – powiedział Wasilewski, a my wybuchliśmy śmiechem.
- To co? Na ile zostajecie? – zapytałam
- Tydzień, może trochę dłużej. Na pewno do czasu tego spotkania z reprezentacji.
- A wiecie gdzie ja byłem? – zapytał radośnie Kamil
- Nie, ale liczę, że nam powiesz – odezwał się Dudka
- A ja wiem gdzie on był – powiedziałam z uśmiechem
- Ty się na razie nie odzywaj. Ja chcę żeby oni zgadli
- Dobra to ja pójdę zmienić wam pościel w pokojach. Kamil, tylko nie mecz za bardzo wujków. Pewne są zmęczeni.
- Ona nas nigdy nie męczy
-Zobaczyłam i udałam się do pokoju obok ścielić łóżka, a to, co Kamil mówił doskonale słyszałam
- No to gdzie byłeś? – zapytał  wujek
- Byłem na stadionie Legii Warszawa!
- No to ładnie, ładnie. I jak było?
- Było wspaniale! Rozmawialiśmy z panem Dominikiem i Kubą i graliśmy mecz.. ze wszystkimi z przedszkola i nawet Julka z nami grała, ale nie dała rady, bo jesteśmy dla niej za mocni i poszła sobie usiąść i przyszedł do niej pan Kuba i rozmawiali długo i… – mały nadawał jak katarynka, ale ja postanowiłam mu przerwać. Jeszcze za dużo by powiedział i miałabym przechlapane.
- To co jemy na kolację? – zapytałam
- Pizze, pizze ja chce pizze – zawołał uradowany Kamil
- W takim razie my również chcemy pizze – powiedzieli zgodnie wujkowie
- Tylko w lodówce nie mamy za bardzo potrzebnych składników, więc myślę, ze się nie obrazicie, jeśli zostawię was na chwilę samych i pójdę do sklepu.
- Jasne, że nie. Spędzimy więcej czasu z małym. Zajmiemy się nim i pójdziemy zrobić już spód do pizzy, co nie Wasyl?
- Jasne.
- Nie musicie. Jak wrócę, to sama to mogę zrobić.
- Nie ma mowy. My z Kamilem damy sobie radę.
- Skoro tak nalegacie. Tylko zróbcie tak, żeby było jadalne – powiedziałam i zaśmiałam się
- Mężczyźni to najlepsi kucharze świata. Wątpisz w nasze umiejętności? – zapytał stoper naszej kadry.
- Wierzę, wierzę – powiedziałam i poszłam do swojego się przebrać,  ponieważ na dworze robiło się zimno. Kiedy już to zrobiłam udałam się do sklepu po potrzebne nam składniki. Wiem, że mogliśmy zamówić gotową, ale zawsze jest masa śmiechu i lepiej smakuje kiedy sami ją zrobimy. Kiedy już miałam w koszyku wszystkie potrzebne produkty i zmierzałam do kasy zauważyłam moich znajomych. Mianowicie Dominika i Kubę. Całkiem przypadkowo usłyszałam kawałek ich rozmowy

„ – Zachowujesz się jak zakochany nastolatek
-  Co poradzę na to, że ona tak na mnie działa. Ona jest taka inna.
- W jakim sensie inna?
- Po prostu inna. Ma śliczne oczy i uśmiech. Uwielbiam jak się śmieje. Wtedy jest taka naturalna.
- Może pogadaj z nią?
- Nie mam numeru – powiedział zawiedziony Kuba”

Zaciekawiło mnie kim jest ta dziewczyna. W pewnym sensie zrobiło mi się żal  Kuby. Był taki strasznie smutny. Postanowiłam mu jakoś pomóc, ale najpierw chciałam odejść i nie podsłuchiwać, bo to strasznie nie ładnie (tak, wiem.. szybko sobie o tym przypomniałam). Pech chciał, że odchodząc zahaczyłam łokciem o pudełka z makaronem, które z szelestem spadły. Szybko je pozbierałam i odłożyłam na miejsce. Chciałam odejść niezauważona, lecz nie udało mi się to. Chłopaki zauważyli mnie.

- Cześć Jula. Co za spotkanie – powiedział Dominik
- Cześć. Miło Was widzieć – powiedziałam i uśmiechnęłam się – Co wy tu robicie? – zapytałam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Co też ludzie mogą robić w sklepie. Ja i ta moja inteligencja. Chyba się zaczerwieniłam. Czułam jak moje policzki się palą.
- Dziewczyna Dominika – Monika – wysłała nas po kilka rzeczy do sklepu- z zamyśleń wyrwał mnie głos Jakuba
- Wiesz, takie małe zakupy – dokończył za swojego kolegę Dominik.
- A ty, co taka obładowana?
- Robimy pizzę. Dzisiaj wujkowie do nas przyjechali.
- To może ja ci pomogę z tymi zakupami? – zapytał nieśmiało Kuba
Pomyślałam, z eto całkiem miło z jego strony jednak coś kazało mi odmówić
- Nie trzeba, Jestem dużą dziewczynką. Poradzę sobie. Poza tym przyszedłeś tutaj z Dominikiem. Co będzie jeśli się zgubi? „ Kluczowy zawodnik Legii poszukiwany”, „Klub się rozpada” Już widzę te wszystkie nagłówki w gazetach.
- Przepraszam,  że się wtrącę, ale jestem dużym chłopcem i spokojnie sam sobie poradzę.
- A twoja dziewczy…
- O nią się nie martw. Jak Kuba przyjdzie troszeczkę później to nic się nie stanie.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Nie będziesz sama dźwigała tych toreb – powiedział Kuba
- Dziękuję – powiedziałam i przytuliłam się do niego. Zauważyłam, że chłopak uśmiechnął się. Tak jest! Sukces! Mój plan polepszenia mu humoru jak na razie się sprawdza.



~***~


- To co, idziemy?- zapytałam kiedy zapłaciłam
- Jasne – powiedział z entuzjazmem mój towarzysz
- Julia, możemy porozmawiać?
- Cały czas rozmawiamy
- Ale ja chciałbym tak na poważnie
- Ok – powiedziałam i usiedliśmy na ławce przy drodze.
- Chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić…
- Kuba, zaczęliśmy od nowa, więc tamtego dnia już nie ma , ok? Nie przepraszaj mnie za to, bo się jeszcze na ciebie obrażę, zrozumiano?
- Tak jest – powiedział i ruszyliśmy  dalsza drogę.
- Daleko mieszkasz? – zapytał po chwili ciszy.
- Nie. Jeszcze jakieś 10 min. A co, już chcesz iść do Dominika? Spoko nie ma sprawy. Daj mi te zakupy. Ja sama mogę dojść do domu. Nie musisz mi pomagać – zaczęłam gadać jak najęta. Matko, co ten chłopak teraz sobie o mnie pomyśli..
- Julia, spokojnie. Pytam tak tylko.
- Na pewno miałeś jakiś powód, alby o to zapytać.  Mów, bo się obrażę na ciebie – powiedziałam odwracając się do niego plecami, krzyżując ręce z poważną miną.  Wiem,  wiem, zachowałam się trochę jak dziecko. W sumie nawet Kamil nie odstawia takich fochów. Mojego towarzysza to tylko rozbawiło. Ja, jak to ja nie potrafiłam na długo zachować powagi i wybuchnę łam głośnym śmiechem. – Nadal jestem obrażona -  powiedziałam tłumiąc swój śmiech.
- To w takim razie nie mam innego wyjścia jak Ci powiedzieć.
- No nie masz – powiedziałam z powagą
- Pytałem, ponieważ chciałem wiedzieć jak długo zaszczycisz mnie swoją obecnością – powiedział, a mi zrobiło się głupio, że tak na niego wyskoczyłam. Na szczęście on to odebrał jako żart, więc wszystko było OK.  Resztę drogi rozmawialiśmy śmiejąc się i wygłupiając. Ludzie na ulicy patrzyli na nas jak na wariatów, ale nam to nie przeszkadzało. Kiedy doszliśmy już pod mój blok powiedziałam:
- To tutaj. Dziękuje za odprowadzenie.
- Nie ma sprawy.
- Może wejdziesz na górę?
- Nie chciałbym Wam przeszkadzać, a poza tym miałem jeszcze do Dominika wpaść
- Spoko, rozumiem. No trudno. Nie dzisiaj to kiedy indziej
- Na pewno. To pa
- Pa – powiedziałam i przytuliłam chłopaka na pożegnanie. Początkowo chciałam go pocałować w policzek, jednak policzek coś znaczy… Gdy weszłam do środka od razu poszłam do kuchni i od razu zamarłam. To co oni tam zrobili było niewiarygodne.
- Ja tego nie sprzątam – powiedziałam kiedy zobaczyłam całą trójkę i wszystkie otaczające ich przedmioty brudnych od mąki
- My posprzątamy – powiedział Kamil
- Co ty tak długo w tym sklepie robiłaś?
- Kolejka była – odpowiedziałam.- A wam? Co się tutaj stało?
- Wujek powiedział, ze jak przyjdziesz to mam powiedzieć, ze śnieg nasypał, ale to jakoś mało wiarygodne – odrzekł mój braciszek na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Kiedy skończyliśmy robić pizzę wujkowie uparli się, aby zobaczyć jakiś mecz W sumie nie miałam nic przeciwko, ponieważ właśnie zaczął się bardzo ciekawy mecz. Barcelona – Real. Jak to zwykle bywa podzieliliśmy się na dwa obozy. Ja i wujek Darek za Barceloną, a wujek Marcin wraz z Kamilem byli za Realem. Po zaciętej walce Katalończycy wygrali 2:1 i to ja z wujkiem mogłam się cieszyć wygraną.


~***~

Czyta to ktoś? Jest strasznie mało wyświetleń i nie wiem czy jest sens pisać dalej...

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 2

Druga szansa?


To od­ro­bina od­wa­gi, by na no­wo od­kryć, ukryte 
ar­chi­pela­gi i ko­lora­mi roz­wa­gi, ubar­wić wypłowiałe szczytów flagi. 



Rano obudził mnie budzik o 8:30. Wstałam, uczesałam się, ubrałam i zrobiłam śniadanie. Kilka
minut później obudziłam Kamila, przygotowałam mu ubrania i poszliśmy jeść. Dzisiaj również była ładna pogoda, więc do przedszkola poszliśmy piechtą. Na miejscu byliśmy chwilkę przed czasem. Równo o 10.00 sprawdziliśmy, czy wszystkie dzieci są i pojechaliśmy. Po 30 minutach byliśmy na miejscu.

- Moi kochani, jesteśmy na miejscu. Jak mówiłam wycieczka miała być niespodzianką i myślę, że się udała. Resztę dnie spędzicie tutaj razem z panią Julią. – powiedziała pani Weronika i weszliśmy do środka, a ja od razu zaczęłam trochę opowiadać
- Jesteśmy na stadionie Legii Warszawa. Obecnie jest to najlepszy klub piłkarski w Polsce.  Jeśli będziecie się dobrze zachowywać, nie będziecie rozrabiać i będziecie grzeczni istnieje możliwość porozmawiania z piłkarzami, który właśnie trenują.  Poczekajcie tu na mnie. Zaraz wrócę – powiedziałam i udałam się w stronę murawy.
- Dzień dobry – rzekłam i poszłam bliżej trenera Urbana
- Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc pani?
- Ja właśnie do pana w tej sprawie.  Jestem tutaj z dziećmi z przedszkola i miałam się do pana zgłosić w sprawie osób, które miały mi pomóc oprowadzić dzieciaki po stadionie.
- A tak. Już sobie wszystko przypomniałem. Niestety zawodnicy, którzy byli do tego wyznaczeni zachorowali, ale proszę się nie martwić. Mam inne osoby w zastępstwie. Już pani kogoś posyłam. Kosecki, Furman! Do mnie – zwrócił się do zawodników. Wtedy ta dwójka podeszła do nas, a ja skojarzyłam skąd znałam tego chłopaka w sklepie. Teraz mi jeszcze bardziej głupio, że tak na niego nakrzyczałam.  „Może nie pozna,  że to ja? Albo teraz myśli, że jestem skończoną idiotka i już ani słowem się do mnie nie odezwie? Teoretycznie, to on też powinien się czuć głupio, bo to jego docinki spowodowały , że tak, a nie inaczej się  zachowałam.. Nie! Nie ma co się usprawiedliwiać. Wina leży po mojej stronie. Może uda mi się go przeprosić.

- Pójdziecie z panią,  porozmawiacie z dziećmi,  opowiecie im coś ciekawego. Zrozumiano?
- Tak jest panie trenerze – odpowiedzieli zgodnie obaj Legioniści
- Cześć jestem Dominik – powiedział blondyn i wyciągnął do mnie rękę
- Cześć. Miło mi Cię poznać.  Ja jestem Julia – powiedziałam i odwzajemniłam jego gest
- A ja jestem Kuba – powiedział cicho drugi z nich
- Julia – powiedziałam i podałam mu rękę. Zrobił to samo. Uff… Najgorsze za mną
- Kuba, co ty dzisiaj taki cichy? – zapytał Dominik
- Bo.. bo..  – jąkał  się
- My się już znamy – dodałam cicho
- I ty mi jej nie przedstawiłeś? No wiesz taki z Ciebie dobry przyjaciel.
- To ona – powiedział ledwo słyszalnie i spojrzał na Dominika, który chyba od razu wszystko zrozumiał
- Możemy później porozmawiać? – powiedziałam jednocześnie z Kubą, a potem się zaśmiałam i udaliśmy się do dzieci.
- Witajcie misiaczki. Ja jestem Dominik, a to jest Kuba. Dzisiaj naszym zadaniem jest oprowadzenie Was po tym stadionie. To co cieszycie się?
- Tak – zawołały radośnie dzieci.
Kiedy piłkarze skończyli już oprowadzać dzieci po stadionie udaliśmy się na murawę i usiedliśmy w kole. Nadszedł czas na zadawanie pytań. Dzieci miały ich całkiem sporo, a dwaj Legioniści chętnie na nie odpowiadali
- Proszę pani! A możemy sobie zagrać?
- Oto musicie się zapytać panów. Teraz oni tutaj rządzą.
- Możemy??
- Jasne, że możecie. Zaraz przyniosę jakąś piłkę i koszulki – powiedział Kuba
- Poczekaj,  pójdę z tobą – powiedziałam kiedy go dogoniłam
- Jasne, idźcie. My zrobimy jakąś lekką rozgrzewkę – zawołał Dominik

                                                               ~***~

- Julia, wiem,  że może nie najlepiej zaczęliśmy, ale ja chciałbym Cię  przeprosić za moje zachowanie w sklepie. Nie powinienem Ci tak docinać. To jest Twoja praca i starasz się ją wykonać jak najlepiej, a ja przeszkadzałem Ci w niej. Zachowałem się jak kretyn. Przepraszam.
- Kuba. Ty nie masz za co przepraszać – powiedziałam biorąc koszulki treningowe- ty byłeś moim klientem i nie zależnie od tego jak się zachowałeś ja powinnam obsłużyć Cię jak najlepiej potrafię. Nie mogę tak wyjeżdżać na ludzi i na nich krzyczeć. Przepraszam.
- Ale ty mnie nie masz za co przepraszać- powiedział i kopnął piłkę na boisko. Już mówiłem, ze to ja zawiniłem i przyjmę jakąkolwiek karę.
- Może zaczniemy od nowa? – zapytałam po chwili namysłu
- Myślę, ze to będzie dobry pomysł – odpowiedziałam
- Jestem Julia
- A ja Kuba – odpowiedział i udał się do dzieci
- Zagra pani z nami? – zapytała Karolinka
- Nie umiem – odpowiedziałam
- Umie pani. Prooooszę
- No dobrze. Na chwilę – odrzekłam i udałam się na boisko. Zagrałam z jakieś 15 minut, po czym stwierdziłam, że nie mam na więcej siły, więc udałam się poza linie boczną. Po chwili podszedł do mnie Kosecki
- Skąd oni czepia tyle energii? – zapytał - Kondycje mają jak zawodowi piłkarze
- To jeszcze dzieci. Kiedy trzeba potrafią wykrzesać z siebie zapasy energii
- Julka, kiedy idziemy do domu? – zapytał  mnie Kamil
- Jeszcze jakieś pół godzinki. Pasuje?
- Pasuje – odpowiedział i poszedł dalej grać.
- Od kiedy dzieci mówią do Ciebie po imieniu?
- Dzieci nie mówią, ale mój brat tak – odpowiedziałam uśmiechając się
- Fajnego masz brata. Będą z niego ludzie
- Ma się rozumieć. Przecież to mój brat – odpowiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
- A Wam co tak wesoło? – zapytał Dominik
- Tak po prostu. A co, nie wolno? – zapytałam
- Nie no wolno.. – odpowiedział
- To co, miski? Koniec na dzisiaj. Pożegnajcie się z panami i do autokaru.
- Zobaczymy się jeszcze? – zapytał Kuba
- Może – powiedziałam i odeszłam razem z dziećmi.


 ~***~

Jak mogłyście się dowiedzieć w tym rozdziale blog będzie o Legii Warszawa. Rozumiem, że nie wszyscy ją lubią, więc nie zdziwię się jak nie będziecie czytały.
 Pewnie jest sporo błędów, za co strasznie przepraszam, ale jak to powiedziała pewna mądra osoba  "To nie jest książka do druku, tylko opowiadanie napisane przez nastolatkę". 
Zapraszam na nasze pozostałe dwa blogi, gdzie powinny pojawić się wkrótce nowe rozdziały ;)

Polecam bloga, który super się zapowiada

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 1





"Zbyt mocno spękana zbroja cierpliwości człowieka, jest sygnałem do nieprzemyślanych ataków lub natychmiastowych kapitulacji jego myśli. "





Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. "To będzie piękny dzień" - pomyślałam i poszłam obudzić mojego młodszego braciszka. O dziwo już nie spał. Przyszykowałam mu ubrania, a sama udałam się do kuchni przygotować nasze ulubione śniadanie - płatki na mleku.  Po 5 minutach Kamil zszedł i razem zaczęliśmy jeść śniadanie.
- Julka, - zaczął mówić z pełną buzia płatków- a pani w przedszkolu mówiła, że będziemy mieli wycieczkę - powiedział uradowany
- Co ja ci mówiłam o rozmawianiu z pełna buzią?
- Że to nie ładnie.. przepraszam.
- Już nie przepraszaj, tylko zapamiętaj. To jak z tą wycieczką? - zapytałam jakbym o niczym nie wiedziała
- Nie wiem, bo pani nam mówiła, ze to tajemnica i wszystkiego dowiemy się jak będziemy grzeczni. - mówił naśladując swoja panią-  A my przecież jesteśmy grzeczni!
- W to ja nie wątpię. - odpowiedziałam śmiejąc się- Pani chce Wam po prostu zrobić niespodziankę.
- Ale ja chcę wiedzieć gdzie jedziemy! 
- Cierpliwości - powiedziałam i poszłam się  ubrać. Kiedy wróciłam Kamil już czekał gotowy do wyjścia. Miałam prawo jazdy, ale ode mnie do przedszkola było niecałe 10 minut drogi, więc kiedy była ładna pogoda, tak jak dziś, chodziliśmy piechotą.  Kiedy byliśmy na miejscu odprowadziłam mojego brata, a później sama udałam się do pracy. Mam bardzo wyrozumiałego szefa. Pracowałam tylko od poniedziałku od piątku, a do tego nie musiałam pracować dłużej niż przedszkole było czynne. Bardzo byłam wdzięczna panu Jackowi za to wszystko. Dzień w pracy mijał spokojnie. Przewinęło się przez niego kilka osób, którym z chęcią pomogłam wybrać odpowiednie ubranie.  Było bardzo miło. Do czasu... W pewnym momencie podeszła do mnie Olka
- Mogłabym Cie o coś prosić? - zapytała
- Jasne -  odpowiedziałam z entuzjazmem
- Muszę dzisiaj wyjść trochę szybciej. Poradzisz sobie sama?
- Jeśli szef nie ma nic przeciwko, to nie ma sprawy
- Pan Jacek o wszystkim wie. Dziękuję - powiedziała i przytuliła mnie
- Nie ma za co.  Leć już!

I tym sposobem zostałam sama w pracy, ale dla mnie to nie był problem, ponieważ o tej godzinie nie przychodziło już dużo osób. Można powiedzieć, że godzinę przed zamknięciem prawie nikt nie przychodził.  A jednak. Ktoś przypomniał sobie jeszcze o tym sklepie.  Wszedł do niego chłopak. Po 5 minutach postanowiłam podejść do niego.
- Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego - pomóc w czymś panu?
- Dzień dobry - odpowiedział, ale w jego glosie było słychać smutek, żal do kogoś. - nie, dziękuję. Poradzę sobie - powiedział, a ja odeszłam na bok. Stanęłam za kasą i z racji tego, że nie miałam co robić,  zaczęłam przeglądać jakiś nudny magazyn, kiedy po chwili podszedł do mnie ten sam chłopak
- Mogłaby pani mi jednak pomóc?
- Oczywiście - odpowiedziałam - To czego szukamy?
- Koszuli
- Coś bardziej eleganckiego czy na luzie? Rękaw długi czy krotki. Jakiś konkretny kolor? W jakim rozmiarze? - zasypałam chłopaka pytaniami, a on na wszystkie odpowiadał. 
- Proszę chwileczkę zaczekać - powiedziałam i poszłam szukać ubranie dla niego. Po niecałych 7 minutach znalazłam kilka różnych i dałam mu do przymierzenia. Zaraz zaczął się rzucać, że nie w jego kolorze, to materiał zły w dotyku, to rękaw za długi, to za krótki, a to jeszcze coś innego. Po chwili miałam go już dosyć, ale klient nasz pan.
- Rozumiem, ze panu się może coś nie podobać  ale może pan nie będzie tego okazywać w taki sposób? - zapytałam, a raczej wykrzyczałam mu w twarz
- Nie moja wina, ze nie potrafi pani trafić w mój gust!
- Nie moja wina, że pan jest taki wybredny! 
- Wcale nie jestem wybredny.
- Jasne.. to za długi rękaw, to za krótki. W tej panu się materiał w dotyku nie podoba. Niech się pan wreszcie zdecyduje - powiedziałam
- Już się zdecydowałem. Biorę tą - powiedział, zapłacił i wyszedł. 
Kiedy ochłonęłam  pomyślałam, że źle się zachowałam. Gdyby szef to zobaczył byłby na mnie wciekły  Jeśli jeszcze kiedyś spotkam tego chłopaka to muszę go przeprosić. Choć w sumie to wina leży po obu stronach. Gdyby mi ciągle nie docinał podczas szukania byłoby zupełnie inaczej. Zdarzali mi się już trudni klienci, ale nie aż tacy. Taka sytuacja jak ta nie może mieć miejsca - pomyślałam zamykając drzwi na klucz, gdyż właśnie nadeszła pora zamknięcia sklepu. 



~***~



- Czyli jutro na pewno pani z nami jedzie? - zapytała mnie wychowawczyni Kamila
- Tak na sto procent. Mam już załatwione wolne w pracy.
- Pani zadaniem będzie jak zawsze pilnowanie dzieci,  aby chodziły parami podczas oprowadzania. Na początku proszę się przedstawić, powiedzieć coś o zwiedzanym obiekcie, a później pan Jan obiecał przysłać dwóch jego podopiecznych do pomocy.
- Oczywiście. To wszystko?
- Tak. Zbiórka jutro o 10 pod naszym przedszkolem - powiedziała pani Weronika, a ja podziękowałam i pożegnałam się. Tak, jutro wybieram się  z dziećmi z przedszkola na wycieczkę. Zawsze chętnie zgłaszam się do pomocy. Lubie zajmować się dziećmi, a do tego mam Kamila na oku. 
- Julka, to jedziesz jutro z nami? - zapytał mnie mały kiedy wychodziłam od gabinetu pani Weroniki
- Tak, jadę z wami.
- Jejku jak fajnie. Jesteś najlepszą siostrą na świecie - powiedział i przytulił się do mnie. 



~***~

Pierwszy rozdział ;) Wiem, że nie jest idealny :d Miłego czytania ;***