niedziela, 22 września 2013

Rozdział 11





"Prawdziwe szczęście nie polega na posiadaniu nieskończonej liczby przyjaciół, lecz na odpowiednim ich wyborze" 








Olki nadal nie ma... Razem z Tomkiem postanowili, że zostaną na jakiś czas w Hiszpanii. Szkoda… Już teraz strasznie mi jej brakuje. Czuje się tak, jakby brakowało jakiegoś ważnego elementu w moim życiu. Cóż, muszę to uszanować. To jej życie, jej decyzja.
- Witam piękna panią! – odezwał się dobrze znany mi brunet
- Witam szanownego pana! W czym mogę pomóc? – zapytałam radośnie
- Mam sprawę. Właściwie to… Zapraszam Ciebie i Kamila na nasz mecz. Słyszałem, ze troszeczkę lubisz piłkę nożną i pomyślałem, ze się ucieszycie.
- Jasne, że się ucieszymy
- To jak przyjdziecie?
- No jasne głuptasie!  Tylko…
- Jaki jest warunek?
- Macie to wygrać! – powiedziałam, a na twarzy Kuby pojawił się uśmiech
- Ma się rozumieć. Co ty myślałaś, że zaproszę Cię na mecz po to, alby oglądała nasza porażkę?
- A co jeśli przegracie?
- To Ci wtedy to jakoś wynagrodzę
- Czyli jednak możecie przegrać?
- Mówię Ci, że wygramy! ZobaczyszJ
- Trzymam Cie za słowo. A teraz wybacz, jestem w pracy, musze iść do klientów.
- A ja to co? – zapytał z lekkim oburzeniem
- Nic nie kupujesz
- Ale mogę kupić
- W takim razie już wołam Matrę
- Julia no…
- Kuba no… - zaczęłam go przedrzeźniać
- Mam rozumieć że mam sobie pójść?
- Nie, Marta się Tobą zajmie  - odpowiedziałam z uśmiechem
 - Jasne… to widzimy się na meczu, tak?
- Oczywiście, Pa!
- Przyjdź szybciej to będziemy mogli pogadać!
- Ok, dzięki! Do zobaczenia jutro! – powiedziałam i wróciłam do swojej pracy. Trochę zdziwiła mnie jego wizyta, ale w głębi duszy cieszyłam się! Fanie, że Kuba zapamiętał gdzie pracuję. Był tutaj tylko jeden raz, więc miał prawo nie pamiętać. Niby taki szczegół, a  jak potrafił mnie ucieszyć.

~***~

Dziś dzień meczu. Kamil jeszcze o niczym nie wie. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Mały pewnie się ucieszy gdy się dowie. Bardzo lubi patrzeć na mecze, lubi biegać za piłką, a ja jestem szczęśliwa, kiedy on się cieszy.
Było południe, a  ja zdałam sobie sprawę, że nie mam w co się ubrać na mecz. Kuba załatwił nam bilety w strefie VIP,  więc wypadałoby jakoś wyglądać. Wzięłam Kamila i poszliśmy do sklepu kibica i kupiliśmy… znaczy ja kupiłam koszulki. Wybraliśmy te bez nazwisk, aby za bardzo się nie wyróżniać i wróciliśmy do domu.  Kamil ciągle dopytywał się po co nam to, a ja odpowiadałam,  że ‘wszystkiego dowie się w swoim czasie”, aczkolwiek myślę, że czegoś się już domyślał, gdyż to bardzo mądry i rezolutny chłopak.


~***~

Dochodziła 17.30. Postanowiłam, że razem z Kamilem już pójdziemy, aby tak jak mówił Kuba móc jeszcze trochę porozmawiać. Około 18.15 przed stadionem czekał na nas nasz znajomy Legionista, jakby wiedział, ze nie za bardzo będę wiedziała gdzie iść. Kamil kiedy to wszystko zobaczył nie posiadał się z radości. Fakt, że znowu był na stadionie był najszczęśliwszą rzeczą na świecie. Kuba zaprowadził nas do szatni, gdzie siedzieli wszyscy piłkarze. Niby tam wszystkich znałam, ale jakoś nie za dobrze się czułam w ich towarzystwie. Może to dlatego, że jestem nieco nieśmiała?
- Nie bój się, nic Ci nie zrobią – szepnął mi do ucha
- Patrzcie jaki zakochańce- powiedział Sagan na co Kuba rzucił mu spojrzenie w stylu „Are you kidding me?” Ja po cichutku wymamrotałam zwykłe „cześć” i miałam ochotę pójść już na trybuny. Za to Kamil był wniebowzięty. Rozmawiał ze wszystkimi i zbierał autografy na swojej koszulce.
- Chcesz stąd iść, prawda? – zapytał Kuba
- Nie, fajnie tu – skłamałam. Nie chciałam mu robić przykrości
- Przecież widzę jak się meczysz. Chodź – powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy? – zapytałam
- A gdzie byś chciała?
- Nie wiem. to nie ja tu spędzam większość swojego życia. Swoją drogą to zawsze tu tak dużo ludzi?
- Tak – powiedział i pociągnął mnie za rękę do jakiegoś pomieszczenia.
-Tu jest mało osób – powiedział i zamknął drzwi – w zasadzie nikt tu nigdy nie przychodzi – dodał. Trudno się dziwić skoro to schowek na miotły – Jeśli Ci nie odpowiada pójdziemy w jakieś inne miejsce.
- Nie, tu jest ok – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Podświadomie chciałam zostać z nim sama.
- Wymyśliłeś co zrobisz w razie przegranej?
- Nie, ponieważ mam zamiar wygrać – rzekł pewny siebie
- A co jeśli nie?
- Wtedy napiszę, ze jestem najgorszym piłkarzem świata i zakończę swoja karierę. Pasuje?
- Czyli jednak myślałeś nad tym, oszuście! – rzekłam i zaczęłam go łaskotać. On oczywiście nie był mi dłużny. Z racji tego, iż Kuba jest silniejszy to on łaskotał mnie, a ja próbowałam się bronić. Nagle potknęłam się (trudno się dziwić, małe pomieszczenie), wywracając przy okazji mojego przyjaciela. Oboje znaleźliśmy się na podłodze. Tzn. Kuba był na podłodze, a ja wylądowałam na nim. Popatrzyłam w jego oczy. Było w nich coś czego nie potrafiłam wyrazić słowami. Były takie same jak wtedy, na imprezie reprezentacji. Leżeliśmy tak patrząc na siebie, kiedy do schowka ktoś wszedł
- No tu jesteś! – odezwał się Rzeźniczak – Wszędzie Cie szukam. Ups… widzę, że ja nie w porę. – rzekł a my odsunęliśmy się od siebie – Sory, ze przeszkadzam, ale Urban prosił, aby przyjść na odprawę
- W niczym nam nie przeszkadzasz – odpowiedzieliśmy, a później razem z nim udaliśmy się do szatni. Stamtąd zabrałam Kamila i poszliśmy na wyznaczone miejsca na trybunie i zaczęliśmy oglądać rozgrzewających się piłkarzy. Po chwili na stadionie zjawiła się Monika.
- Chodzisz z Kuba? – zapytała
- Może najpierw jakieś cześć, miło Cie widzieć?
- Hej, fajnie że przyszłaś. Chodzisz z Kubą?
- Nie, wiedziałabyś przecież gdyby tak było. A w ogóle to skąd takie przypuszczenia?
- Rzeźnik opowiada wszystkim co zobaczył w schowku.
- O matko… A co na to Kuba?
- Nic. I to jest dziwne.
Zależy Ci na nim  - dodała po chwili
- Co? Nie… - odpowiedziałam
- Ja stwierdzałam fakty, a nie pytałam. Przyznaj się, kochasz go.
- No i co z tego? On może mieć każdą, więc dlaczego miałabym to być ja?
- Bo zależy ci na nim jako Jakubie Koseckim – zwykłym chłopaku, a nie Kubie Koseckim – piłkarzu Legii Warszawa. Przy Oli taki nie był. Ona leciała na jego kasę, a on ja na swój sposób kochał
- Wiem, zdradzała go – powiedziałam. – Mecz się zaczyna – rzekłam i w trójkę zaczęliśmy oglądać mecz. Niby byłym y z strefie VIP, ale zachowywałyśmy się jak normalni ludzie. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Legionistów. Od razu poszliśmy do tunelu, a ja rzuciłam się na Kubę w geście pogratulowania meczu.
- Jednak wygraliście
- A nie mówiłem? Nie cieszysz się?
- No jakoś chyba nie… - powiedziałam, a Kuba zrobił smutną minkę
- Głupku, przecież wiesz, że się cieszę! – wypaliłam i pocałowałam go w policzek
- W takim razie idziesz z nami świętować zwycięstwo!
- Bardzo chętnie, ale ja mam Kamila, a poza tym pracę.
- Nie da się z tym czegoś zrobić?
- No niestety nie. Odbijemy to sobie innym razem, ok?

- Trzymam Cię za słowo – powiedział, a ja razem z Kamilem poszłam do domu. Ten dzień mogę w 100% zaliczyć do udanych!


~***~
Hej! Przedstawiam Wam kolejny rozdział mojego bloga. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Postanowiłam, że z braku czasu rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu w weekend. 
Dziękuję za poprzednie komentarze! To na prawdę pomaga! 

Buziaki ;**
Anonimka/J

Popłakałam się :'(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Dzięki Tobie mam motywację do pisania <33