"Prawdziwe szczęście nie polega na posiadaniu nieskończonej liczby przyjaciół, lecz na odpowiednim ich wyborze"
Olki nadal nie ma... Razem z Tomkiem postanowili, że zostaną
na jakiś czas w Hiszpanii. Szkoda… Już teraz strasznie mi jej brakuje. Czuje
się tak, jakby brakowało jakiegoś ważnego elementu w moim życiu. Cóż, muszę to
uszanować. To jej życie, jej decyzja.
- Witam piękna panią! – odezwał się dobrze znany mi brunet
- Witam szanownego pana! W czym mogę pomóc? – zapytałam
radośnie
- Mam sprawę. Właściwie to… Zapraszam Ciebie i Kamila na
nasz mecz. Słyszałem, ze troszeczkę lubisz piłkę nożną i pomyślałem, ze się
ucieszycie.
- Jasne, że się ucieszymy
- To jak przyjdziecie?
- No jasne głuptasie! Tylko…
- Jaki jest warunek?
- Macie to wygrać! – powiedziałam, a na twarzy Kuby pojawił
się uśmiech
- Ma się rozumieć. Co ty myślałaś, że zaproszę Cię na mecz
po to, alby oglądała nasza porażkę?
- A co jeśli przegracie?
- To Ci wtedy to jakoś wynagrodzę
- Czyli jednak możecie przegrać?
- Mówię Ci, że wygramy! ZobaczyszJ
- Trzymam Cie za słowo. A teraz wybacz, jestem w pracy,
musze iść do klientów.
- A ja to co? – zapytał z lekkim oburzeniem
- Nic nie kupujesz
- Ale mogę kupić
- W takim razie już wołam Matrę
- Julia no…
- Kuba no… - zaczęłam go przedrzeźniać
- Mam rozumieć że mam sobie pójść?
- Nie, Marta się Tobą zajmie
- odpowiedziałam z uśmiechem
- Jasne… to widzimy
się na meczu, tak?
- Oczywiście, Pa!
- Przyjdź szybciej to będziemy mogli pogadać!
- Ok, dzięki! Do zobaczenia jutro! – powiedziałam i wróciłam
do swojej pracy. Trochę zdziwiła mnie jego wizyta, ale w głębi duszy cieszyłam
się! Fanie, że Kuba zapamiętał gdzie pracuję. Był tutaj tylko jeden raz, więc
miał prawo nie pamiętać. Niby taki szczegół, a
jak potrafił mnie ucieszyć.
~***~
Dziś dzień meczu. Kamil jeszcze o niczym nie wie.
Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Mały pewnie się ucieszy gdy się dowie.
Bardzo lubi patrzeć na mecze, lubi biegać za piłką, a ja jestem szczęśliwa,
kiedy on się cieszy.
Było południe, a ja
zdałam sobie sprawę, że nie mam w co się ubrać na mecz. Kuba załatwił nam
bilety w strefie VIP, więc wypadałoby
jakoś wyglądać. Wzięłam Kamila i poszliśmy do sklepu kibica i kupiliśmy… znaczy
ja kupiłam koszulki. Wybraliśmy te bez nazwisk, aby za bardzo się nie wyróżniać
i wróciliśmy do domu. Kamil ciągle
dopytywał się po co nam to, a ja odpowiadałam,
że ‘wszystkiego dowie się w swoim czasie”, aczkolwiek myślę, że czegoś
się już domyślał, gdyż to bardzo mądry i rezolutny chłopak.
~***~
Dochodziła 17.30. Postanowiłam, że razem z Kamilem już
pójdziemy, aby tak jak mówił Kuba móc jeszcze trochę porozmawiać. Około 18.15
przed stadionem czekał na nas nasz znajomy Legionista, jakby wiedział, ze nie
za bardzo będę wiedziała gdzie iść. Kamil kiedy to wszystko zobaczył nie
posiadał się z radości. Fakt, że znowu był na stadionie był najszczęśliwszą
rzeczą na świecie. Kuba zaprowadził nas do szatni, gdzie siedzieli wszyscy piłkarze.
Niby tam wszystkich znałam, ale jakoś nie za dobrze się czułam w ich
towarzystwie. Może to dlatego, że jestem nieco nieśmiała?
- Nie bój się, nic Ci nie zrobią – szepnął mi do ucha
- Patrzcie jaki zakochańce- powiedział Sagan na co Kuba
rzucił mu spojrzenie w stylu „Are you kidding me?” Ja po cichutku wymamrotałam
zwykłe „cześć” i miałam ochotę pójść już na trybuny. Za to Kamil był
wniebowzięty. Rozmawiał ze wszystkimi i zbierał autografy na swojej koszulce.
- Chcesz stąd iść, prawda? – zapytał Kuba
- Nie, fajnie tu – skłamałam. Nie chciałam mu robić
przykrości
- Przecież widzę jak się meczysz. Chodź – powiedział i
pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy? – zapytałam
- A gdzie byś chciała?
- Nie wiem. to nie ja tu spędzam większość swojego życia.
Swoją drogą to zawsze tu tak dużo ludzi?
- Tak – powiedział i pociągnął mnie za rękę do jakiegoś
pomieszczenia.
-Tu jest mało osób – powiedział i zamknął drzwi – w zasadzie
nikt tu nigdy nie przychodzi – dodał. Trudno się dziwić skoro to schowek na
miotły – Jeśli Ci nie odpowiada pójdziemy w jakieś inne miejsce.
- Nie, tu jest ok – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Podświadomie chciałam zostać z nim sama.
- Wymyśliłeś co zrobisz w razie przegranej?
- Nie, ponieważ mam zamiar wygrać – rzekł pewny siebie
- A co jeśli nie?
- Wtedy napiszę, ze jestem najgorszym piłkarzem świata i
zakończę swoja karierę. Pasuje?
- Czyli jednak myślałeś nad tym, oszuście! – rzekłam i
zaczęłam go łaskotać. On oczywiście nie był mi dłużny. Z racji tego, iż Kuba
jest silniejszy to on łaskotał mnie, a ja próbowałam się bronić. Nagle
potknęłam się (trudno się dziwić, małe pomieszczenie), wywracając przy okazji
mojego przyjaciela. Oboje znaleźliśmy się na podłodze. Tzn. Kuba był na
podłodze, a ja wylądowałam na nim. Popatrzyłam w jego oczy. Było w nich coś
czego nie potrafiłam wyrazić słowami. Były takie same jak wtedy, na imprezie
reprezentacji. Leżeliśmy tak patrząc na siebie, kiedy do schowka ktoś wszedł
- No tu jesteś! – odezwał się Rzeźniczak – Wszędzie Cie
szukam. Ups… widzę, że ja nie w porę. – rzekł a my odsunęliśmy się od siebie –
Sory, ze przeszkadzam, ale Urban prosił, aby przyjść na odprawę
- W niczym nam nie przeszkadzasz – odpowiedzieliśmy, a
później razem z nim udaliśmy się do szatni. Stamtąd zabrałam Kamila i poszliśmy
na wyznaczone miejsca na trybunie i zaczęliśmy oglądać rozgrzewających się
piłkarzy. Po chwili na stadionie zjawiła się Monika.
- Chodzisz z Kuba? – zapytała
- Może najpierw jakieś cześć, miło Cie widzieć?
- Hej, fajnie że przyszłaś. Chodzisz z Kubą?
- Nie, wiedziałabyś przecież gdyby tak było. A w ogóle to skąd
takie przypuszczenia?
- Rzeźnik opowiada wszystkim co zobaczył w schowku.
- O matko… A co na to Kuba?
- Nic. I to jest dziwne.
Zależy Ci na nim -
dodała po chwili
- Co? Nie… - odpowiedziałam
- Ja stwierdzałam fakty, a nie pytałam. Przyznaj się,
kochasz go.
- No i co z tego? On może mieć każdą, więc dlaczego miałabym
to być ja?
- Bo zależy ci na nim jako Jakubie Koseckim – zwykłym chłopaku,
a nie Kubie Koseckim – piłkarzu Legii Warszawa. Przy Oli taki nie był. Ona leciała
na jego kasę, a on ja na swój sposób kochał
- Wiem, zdradzała go – powiedziałam. – Mecz się zaczyna – rzekłam
i w trójkę zaczęliśmy oglądać mecz. Niby byłym y z strefie VIP, ale zachowywałyśmy
się jak normalni ludzie. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Legionistów. Od
razu poszliśmy do tunelu, a ja rzuciłam się na Kubę w geście pogratulowania meczu.
- Jednak wygraliście
- A nie mówiłem? Nie cieszysz się?
- No jakoś chyba nie… - powiedziałam, a Kuba zrobił smutną
minkę
- Głupku, przecież wiesz, że się cieszę! – wypaliłam i pocałowałam
go w policzek
- W takim razie idziesz z nami świętować zwycięstwo!
- Bardzo chętnie, ale ja mam Kamila, a poza tym pracę.
- Nie da się z tym czegoś zrobić?
- No niestety nie. Odbijemy to sobie innym razem, ok?
- Trzymam Cię za słowo – powiedział, a ja razem z Kamilem
poszłam do domu. Ten dzień mogę w 100% zaliczyć do udanych!
~***~
Hej! Przedstawiam Wam kolejny rozdział mojego bloga. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Postanowiłam, że z braku czasu rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu w weekend.
Dziękuję za poprzednie komentarze! To na prawdę pomaga!
Buziaki ;**
Anonimka/J
Popłakałam się :'(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz. Dzięki Tobie mam motywację do pisania <33