niedziela, 29 września 2013

Rozdział 12







Ze szczęściem czasami bywa tak jak z okularami, szuka się ich, a one siedzą na nosie. 
















Kolejny zwykły dzień. Praca - dom- dom- praca. Żyjemy w pospiechu i czasem nie potrafimy zauważyć uczuć drugiej osoby wzgledem nas, nie widzimy, ze ranimy innych. A może nie chcemy widzieć?

Od mojego ostatniego spotkania z Kuba minęło już sporo czasu. Ciągle zapracowani, zabiegani, nie potrafimy znaleźć czasu aby się spotkać. Oboje wiemy jak dobrze czujemy się w swoim towaystwie, ale praca przysłoniła nam to co najważniejsze - przyjaźń. Tego dnia miałam wolne jak w każdą sobotę. Oglądałam razem z Kamilem kreskówki, gdyż to nasz taki mały rytułał, kiedy nasz spokój został zakłócony dzwonkiem. Chcąc nie chcąc poszłam otworzyć drzwi i od razu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Od razu przytuliłam się do Jakuba mówiąc "tęskniłam". W odpowiedzi usłyszałam ciche "ja też! nawet nie wiesz jak bardzo". Po chwili do naszego uścisku dołączył Kamil, któremu moje otwieranie drzwi strasznie się dłużyło. Staliśmy taki kilka minut do czasu, kiedy Kuba oznajmił, że zabiera nas gdzieś, i nie mamy pytać gdzie, bo to niespodzianka i na pewno nie powie nam co to jest za miejsce. O protestach tez nie było mowy, więc poszłam ubrać siebie i Kamila i już po niecałej godzinie siedzieliśmy w samochodzie Kuby. Na miejscu byliśmy po około 40 minutach. Kiedy wysiedliśmy z samochodu Kamil zaczął skakać z radości.

- Skąd wiedziałeś, że lubię wesołe miasteczka?

- Kiedyś tam słyszałem, ale jak Ci się nie podoba to możemy wrócić?

- Nie, jak juz zmarnowałeś paliwo to musimy tu zostać, prawda Julka?

- No nie wiem...

- Zostaniemy?

- Oczywiście.

- To chodźmy - powiedział uradowany Kamil



Niby wesołe miasteczka są dla dzieci, ale wszyscy świetnie się bawiliśmy. Jeździliśmy na noajrozaitrzych karuzelach, graliśmy w różne gry. Ogólnie było bardzo miło. Kiedy staliśmy w kolejce do następnej karuzeli ktoś zaczął mnie dźgać w plecy. W końcu nie wytrzymałam, odwróciłam się i wyoaliłam

- Możesz przestać? To jest na prawdę irytujące! Znajdź sobie inny obiekt zabawy!

- Przepraszam bardzo, ale kiedy Cię wołałem nie słyszałaś. Musiałem w jakiś inny sposób zwrócić Twoja uwagę.

- Niby po co?

- Może po to, by porozmawiać ze swoja starą znajomą? Nie pamietasz mnie? Jestem Łukasz. Biegaliśmy razem po Brukseli!

- To ty! Ale się zmieniłeś! Nie poznałam Cię. Co tam u Ciebie? Czym się teraz zajmujesz?

- Jak wiesz wyjechałem i teraz gram w Lechu.

- Nie mogłeś zadzwonić przynajmniej?

- Ukradli mi telefon i straciłem wszystkie kontakty.

- Julka, nasza kolej. Idziesz?

- Z Wami zawsze.

Na kolejce było fajnie. Bałam się chyba bardziej od Kamila, ale kiedy Kuba otoczył mnie swoim ramieniem od razu poczułam się lepiej. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie. Kiedy mnie przytulał, wszystko inne było nie ważne... Wracając do kolejki Kamil wcale się nie bał, ale ja jak to ja zawsze muszę panikować, ale na to nic nie poradzę. Taka już jestem. Kiedy zeszlismy z kolejki poszłam jeszcze trochę porozwawiać z Łukaszem, zrobiłam sobie zdjecie na pamiątę, gdyż szybko się z nim chyba nie zobaczę, a później widząc niezadowolenie ze strony Kamila jak i Kuby zakonczyłam rozmowę. W sumie to dobrze zrobiłam, gdyż ten dzień miał być nasz - mój, Kuby i Kamila. Ciesze się, ze mały polubił Koseckiego, gdyż na poczatku kiedy przyjechaliśmy do Warszawy poznałam całkiem miłego chłopaka - Daniela, lecz Kamil od poczatku był do niego uprzedzony. Przez niego przestałam się z nim spotykać i dbrze zrobiłam,gdyż później jak się dowiedziałam, Daniel trafił do więzienia za przemyt narkotyków. Wydaje mi się, że Kamil od razu potrafi rozpoznać czy ktos ma dobre zamiary, czy nie.



Chodzilismy pośród różnych stoisk gdy nagle zauważyłam ślicznego misia. Przystanęłam na chwile aby na niego popatrzeć.

- Komu się tam przygladasz? - zapytał Kuba

- Nikomu, chodźmy dalej - odpowiedziałam

- Na pewno na tego duzego misia - wtrącił się Kamil - Ostatnio nawet chciała sobie takiego kupić.

- Wygram go dla Ciebie - powiedział po chwili namysłu Kuba

-Na prawdę nie trzeba. Chodźmy dalej.

- Kamil gdzie chcesz iść?

- Na dmuchany zamek!

- W takim razie idziemy

Po chwili byliśmy już przy zamku, mój braciszek poszedł skakać, Był taki radosny. Fajnie, że są momenty, które sprawiają mu rodość. Usiadłam na ławeczce, a Kuba oznajmił, że zostawia mnie na chwilę samą, lecz najpierw upewnił sie chyba siedem razy czy może to zrobić i choć za każdym razem otrzymał pozytywną odpowiedź odchodząc i tak nie był do końca przekonany czy dobrze robi. Jak juz mówiłam siedziałam na ławce rozkoszując się spokojem, o ile radosne krzyki dzieci mozna tak nazwać, ale ja to lubiłam. Patrzenie na rozweselone buzie dzieciaków to na prawdę cudowny widok! Czasem chciałabym być takim dzieckiem. My dorosli powinniśmy się wiele od nich nauczyć, a w szczególności otwartości i bezposredniości. Wtedy świat byłby o wiele prostrzy.

Wkrótce wrócił Kuba.

- Nad czym tak intensywnie myślisz?

- Nad niczym konkretnym. Tak po prostu o wszystkim

- Mozesz zamknąć oczy?

- Po co?

- Ufasz mi?

- No tak

- Więc jeśli ufasz to zamknij. - Zrobiłam to, o co prosił mnie Legionista, a kiedy je otworzyłam stał przede mną z misem. Tym samym z wystawy

- To dla Ciebie

- Dziękuję - powiedziałam dając mu buziaka w policzek. - Wiesz, że nie musiałeś?

- Ale chciałem. Dla Ciebie wszystko księżniczko.

- Możemy jechac już do domu? - zapytał Kamil, który wrócił z zamku - Jestem strasznie zmeczony tymi wszystkimi karuzelami

- Jeśli tak bardzo chcesz - rzekł Kuba i w trójkę trzymając się za ręce poszliśmy do samochodu. Zapięłam Kamila w fotelik, a on po chwili zasnął. Nie dziwię mu się. Ten dzień był pełen emocji. Jedna co mnie zaczęło zastanawiać, to skąd Kuba ma ten fotelik, ale wolałam się nie pytać, gdyż to mogłoby być niegrzeczne z mojej strony. Włączyłam po cichutku radio. Akurat leciało 22 od Taylor Swift. Oczywiscie musiałam zacząć spiewać refren, poniewaz zazwyczaj tylko tyle umiałam z piosenek, ale już po chwili ucichłam

- Dlaczego przestałaś?

- Kamil śpi, a poza tym chcę oszczędzić Twoje uszy.

- Ale Ty bardzo ładnie śpiewasz

- Śpiewaj sam jeśli chcesz

- Ok

I w ten oto sposób zaczęliśmy:



I don’t know about you

(I don't know about you)

But I’m feeling twenty-two

Everything will be alright

(Uuuuuuh)

If you keep me next to you

You don’t know about me 

(You don’t know about me)

But I’ll bet you want to

Everything will be alright if 

We just keep dancing like we’re... twenty-two





- W sumie to tworzymy nawet zgrany duet - powiedziałam

- W czym? Bo na pewno nie w śpiewaniu. Zagłuszam Twój talent

- Ale Ty głupi jesteś

- Przynajmniej się mozesz pochwalić, ze znasz takiego głupka

- A czym się tutaj chwalić? - rzekłam pokazując mu język, a on się już do mnie nie odezwał. Po 10 minutach nie wytrzymałam

- Ale Ty nie jesteś na mnie zły, prawda? - zapytałam - Wiesz, że to tylko dla zartów? - dalej cisza - Kuba, nie gniewaj się na mnie. Wcale nie jestes głupi, Jesteś strasznie fajny. Nie gniewaj się na mnie. Wiesz jak tego nie lubię.

- Wcale nie jestem zły, ale lubie kiedy udajesz winną.

W odpowiedzi na to zrobiłam tylko facepalma, a kierowca samochodu się zaśmiał. Oparłam głowe o szybę i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

- Julka, juz jesteśmy - rzeciagnęłam sie i rozejrzałam dookoła. To nie było miejsce, gdzie stał mój blok.

- Gdzie jesteśmy?

- U mnie.

- Ale po co nas tutaj przywiozłeś?

- Dzisiaj zostaniecie u mnie. Tyle razy już u Ciebie spałem, a teraz chcę się odwdzięczyć. - otworzyłam usta, aby coś powiedziec, zaprotestowac, lecz on dalej mówił - Jutro jest nedziela, nie idziesz do pracy, Kamil do przedszkola, więc jak?

- Chyba nie mam innego wyjścia - rzekłam wyciagając Kamila z auta. On nadal spał. Połozyłam go na łóżku Kuby, a on dopiero wtedy się obudził

- Gdzie jesteśmy?

- U Kuby

- Aha. Zrobisz mi jakąś kanapkę?

- Jasne, chodź do kuchnii. Kuba! masz może jakieś masło, chleb i może nutellę?

- Może się znajdzie

- Powiesz mi gdzie to jest?

- Nie, bo Ty nie bedziesz nic robiła. Ja zrobię



Wolałam się nie sprzeczać, aby nie zepsuć takiego fajnego dnia.Po zjedzonym posiłku postanowiliśmy iść spać. Ustaliliśmy, ze połozymy się we trójkę na dużym łóżku w pokoju Kuby.



- Ja chcę spać z boku!

- Jesteś za mały. Spadniesz i sie połamiesz

- Wcale nie jestem! Prawda Kuba?

- Za mały to niestety jesteś, ale mam inny sposób, abyś spał tam gdzie chcesz - powiedział i przysunłą do łóżka dwa forele, tak, aby tworzyły barierę.

- Teraz mogę? - zapytał Kamil

- Możesz - powiedziałam z uśmiechem - Ej, a w co ja sie ubiorę? Nie mam zadnych rzeczy do spania. Znaczy dla Kamila mam w torbie, bo zawsze biorę mu coś na rzebranie, ale dla mnie...

- Mam w domu szafę. Coś na pewno znajdziesz.

- Musze wstawać? Nie mozesz mi przynieść?

- Masz - powiedział dajac mi koszulke i jakieś spodenki. Od razu poszłam sie wykąpać. Wróciłam moze po ok 20 min i połozyłam się pomiedzy moich chłopaków, powiedzieliśmy sobie "dobranoc" i zasnęliśmy. Znaczy oni zasnęli. Ja nie mogłam, a raczej nie chciałam, alby ten dzień się kończył.

- Kuba, spisz? - wyszeptałam

- Nie

- Mogę Ci zadać pytanie?

- Właśnie to zrobiłaś

- Ej no..

- Mów

- Ale nie bedziesz zły?

- Nie

- Mogę się do Ciebie przytulić?

- O takie rzeczy się nie pyta tylko od razu robi

- Ale ja chciałam tak na dłuzej

- To już nie chcesz dzielić łóżka na części?

- Ni nie, ale jak nie to...

- A czy ja Ci zabraniam? Przytulaj sie jak długo chcesz - odpowiedział, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Połozyłam głowę na jego torsie i wsłuchałam się w bicie jego serca. Sama nie wiem kiedy zasnęłam



~***~









Obudziłem się cos przed 9.00. Jula nadal spała przytulona do mnie. Kamil tez spał, a na jego twarzy malował się uśmiech. Obstawiam, ze to z powodu tego, iż mógł spać na skraju łózka. Widać fotele zdały test, gdyż Kamil nie spadł. Czasem to i mnie zdarzy się jakis dobry pomysł.

Popatrzyłem na moja dziew... znaczy przyjaciółkę. Tak, chciałbym, zeby była moja, ale nie mogę jej tego powiedzieć. Pocałowałem ją w czoło i udałem się do kuchnii. Tam chciałem się do czegoś przydać, lecz anim zabrałem się do czegokolwiek Julka juz stała przy mnie. Ona jest taka cudowna i za bardzo mnie pociąga. Kiedyś nie wytrzymam i prędzej czy później ją pocałuję. W sumie to w nocy zacząłem się zastanawiać czy można być zazdrosnym o kogoś, kogo się nie ma. Bo wiecie, wczorj kiedy zobaczyłem ją z Łukaszem poczułam takie dziwne uczucie w środku. Chyba jestem zazdrosny, ale co na to poradzę? Ona jest taka cudowna. Ech.. nigdy nie lubiłem Łukasza, a teraz on moze mi jeszcze odebrać Julkę.



- Jak się spało? - zapytałem

- Całkiem wygodnie. A Tobie?

- To był zaszczyt, ze mogłem gościć na swoim łóżku tak wspaniałą osobę

- Fajnie, że tak mówisz o Kamilu, ale ja to co?

- Przecież wiesz, że móiwłem o Tobie głupolu - powiedziałem i przytuliłem ją. Miałem ochotę jej nie wypuszczać, ale tak nie można. Niestety.

- Co chcesz robić? I w ogóle o której masz trening?

- 10:30 Miałem zamiar zrobić śniadanie, ale ktoś mi przeszkodził.

- Jak mi przykro

- Co chcesz do jedzenia?

- Nie jestem głodna, ale za to zobaczyłabym jakis film, choć w sumie masz jeszcze 40 minut, więc powinnam obudzic Kamila i się zbierać.

- Po pierwsze do nie musisz nigdzie iść. Po drugie ani mi się waż budzic Kamila, a po trzecie, to chetnie zobaczę z Tobą ten film

- Czemu jestes dla mnie taki dobry?

- Bo cię lubie - powiedziałem i poszlismy golądać ten film. W sumie nie wiem co to było. Nie za bardzo mnie interesował, ale Julce się pdobał, więc oglądałem. W sumie mi to pasowało. Mogłem się do niej przytulać i to wcale nie podpadało.

- Czemu nie mówisz, zę już tyle godzin! Spóźnisz się. Nie zdążę obudzić Kamila

- Nie budź go. Niech sobie pospi. Dam Ci zapasowe klucze i kiedy wstanie pójdziesz. Nie to, zebym Cie wyganiał! Możesz zostać ile chcesz.

- Dziękuję - powiedziała i pocłowała mnie w polizek. Ostatnio czesto tak robimy. Całkiem przyjemnie uczucie.

- W takim razie ja się zbieram. Najchętniej zostalbym tu z Wami, ale wiesz trening ważna sprawa

- Nie musisz się tłumaczyć - odpowiedziała, a ja poszedłem po wszystkie rzeczy. Po paru minutach bylem gotowy. Wręczyłem Julce klucze i udałem się na Łazienkowską 3, a tam juz czekała na mnie niespodzianka. I to nie ta z tych miłych. N testy do Legii przyszedł nie kto inny jak Łukasz!



- A ten co tutaj robi? - zapytałem Furmana

- Przyjechał na testy, ale chyba zbyt słaby jest

- Tyle szcęścia

- A co ty tak złowrogo nastawiony do niego jesteś?

- Bo go nie lubię

- Czemu?

- Bo się podwala do Julki

- Nasz Kubuś jest zazdrosny

- Zazdrosny o kogo? - wtrącił się Bereś

- Pewnie o Julię - wtrącił się Rzeźniczak. Super, teraz wszyscy bedą o tym gadać. Nie maja innych tematów?

- Dlaczego jej nie powiesz, ze chcesz z nią być?

- Bo mogę ją stracić?

- Czyli wolisz męczyć sie będąc jej przyjacielem i złowrogo spoglądać na każdego faceta, który obok niej stoi?

- Chyba tak

- Kuba jesteście dorośli. Porozmawiaj z nią!

- Właśnie, posłuchaj kolegów z boiska

- Chyba macie rację

- Więc co robisz kiedy wrócisz do domu?

- Idę do Julii

- I co potem?

- Mówię jej wszystko

- I to sie rozumie

- Jasne... - odpowiedziałem i poszedłem trenować. Żeby to wszystko było takie łatwe, ale chłopaki mają rację. Muszę jej wszystko powiedzieć.



~***~

Hej! Mam dla Was kolejny rozdział!
Kolejny chyba za tydzień, ale nie obiecuję, bo jest strasznie dużo nauki -.- Ci nauczyciele za dużo od nas chcą -.-


CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Buziaki ;**
Anonimka/ J

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 11





"Prawdziwe szczęście nie polega na posiadaniu nieskończonej liczby przyjaciół, lecz na odpowiednim ich wyborze" 








Olki nadal nie ma... Razem z Tomkiem postanowili, że zostaną na jakiś czas w Hiszpanii. Szkoda… Już teraz strasznie mi jej brakuje. Czuje się tak, jakby brakowało jakiegoś ważnego elementu w moim życiu. Cóż, muszę to uszanować. To jej życie, jej decyzja.
- Witam piękna panią! – odezwał się dobrze znany mi brunet
- Witam szanownego pana! W czym mogę pomóc? – zapytałam radośnie
- Mam sprawę. Właściwie to… Zapraszam Ciebie i Kamila na nasz mecz. Słyszałem, ze troszeczkę lubisz piłkę nożną i pomyślałem, ze się ucieszycie.
- Jasne, że się ucieszymy
- To jak przyjdziecie?
- No jasne głuptasie!  Tylko…
- Jaki jest warunek?
- Macie to wygrać! – powiedziałam, a na twarzy Kuby pojawił się uśmiech
- Ma się rozumieć. Co ty myślałaś, że zaproszę Cię na mecz po to, alby oglądała nasza porażkę?
- A co jeśli przegracie?
- To Ci wtedy to jakoś wynagrodzę
- Czyli jednak możecie przegrać?
- Mówię Ci, że wygramy! ZobaczyszJ
- Trzymam Cie za słowo. A teraz wybacz, jestem w pracy, musze iść do klientów.
- A ja to co? – zapytał z lekkim oburzeniem
- Nic nie kupujesz
- Ale mogę kupić
- W takim razie już wołam Matrę
- Julia no…
- Kuba no… - zaczęłam go przedrzeźniać
- Mam rozumieć że mam sobie pójść?
- Nie, Marta się Tobą zajmie  - odpowiedziałam z uśmiechem
 - Jasne… to widzimy się na meczu, tak?
- Oczywiście, Pa!
- Przyjdź szybciej to będziemy mogli pogadać!
- Ok, dzięki! Do zobaczenia jutro! – powiedziałam i wróciłam do swojej pracy. Trochę zdziwiła mnie jego wizyta, ale w głębi duszy cieszyłam się! Fanie, że Kuba zapamiętał gdzie pracuję. Był tutaj tylko jeden raz, więc miał prawo nie pamiętać. Niby taki szczegół, a  jak potrafił mnie ucieszyć.

~***~

Dziś dzień meczu. Kamil jeszcze o niczym nie wie. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Mały pewnie się ucieszy gdy się dowie. Bardzo lubi patrzeć na mecze, lubi biegać za piłką, a ja jestem szczęśliwa, kiedy on się cieszy.
Było południe, a  ja zdałam sobie sprawę, że nie mam w co się ubrać na mecz. Kuba załatwił nam bilety w strefie VIP,  więc wypadałoby jakoś wyglądać. Wzięłam Kamila i poszliśmy do sklepu kibica i kupiliśmy… znaczy ja kupiłam koszulki. Wybraliśmy te bez nazwisk, aby za bardzo się nie wyróżniać i wróciliśmy do domu.  Kamil ciągle dopytywał się po co nam to, a ja odpowiadałam,  że ‘wszystkiego dowie się w swoim czasie”, aczkolwiek myślę, że czegoś się już domyślał, gdyż to bardzo mądry i rezolutny chłopak.


~***~

Dochodziła 17.30. Postanowiłam, że razem z Kamilem już pójdziemy, aby tak jak mówił Kuba móc jeszcze trochę porozmawiać. Około 18.15 przed stadionem czekał na nas nasz znajomy Legionista, jakby wiedział, ze nie za bardzo będę wiedziała gdzie iść. Kamil kiedy to wszystko zobaczył nie posiadał się z radości. Fakt, że znowu był na stadionie był najszczęśliwszą rzeczą na świecie. Kuba zaprowadził nas do szatni, gdzie siedzieli wszyscy piłkarze. Niby tam wszystkich znałam, ale jakoś nie za dobrze się czułam w ich towarzystwie. Może to dlatego, że jestem nieco nieśmiała?
- Nie bój się, nic Ci nie zrobią – szepnął mi do ucha
- Patrzcie jaki zakochańce- powiedział Sagan na co Kuba rzucił mu spojrzenie w stylu „Are you kidding me?” Ja po cichutku wymamrotałam zwykłe „cześć” i miałam ochotę pójść już na trybuny. Za to Kamil był wniebowzięty. Rozmawiał ze wszystkimi i zbierał autografy na swojej koszulce.
- Chcesz stąd iść, prawda? – zapytał Kuba
- Nie, fajnie tu – skłamałam. Nie chciałam mu robić przykrości
- Przecież widzę jak się meczysz. Chodź – powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziemy? – zapytałam
- A gdzie byś chciała?
- Nie wiem. to nie ja tu spędzam większość swojego życia. Swoją drogą to zawsze tu tak dużo ludzi?
- Tak – powiedział i pociągnął mnie za rękę do jakiegoś pomieszczenia.
-Tu jest mało osób – powiedział i zamknął drzwi – w zasadzie nikt tu nigdy nie przychodzi – dodał. Trudno się dziwić skoro to schowek na miotły – Jeśli Ci nie odpowiada pójdziemy w jakieś inne miejsce.
- Nie, tu jest ok – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Podświadomie chciałam zostać z nim sama.
- Wymyśliłeś co zrobisz w razie przegranej?
- Nie, ponieważ mam zamiar wygrać – rzekł pewny siebie
- A co jeśli nie?
- Wtedy napiszę, ze jestem najgorszym piłkarzem świata i zakończę swoja karierę. Pasuje?
- Czyli jednak myślałeś nad tym, oszuście! – rzekłam i zaczęłam go łaskotać. On oczywiście nie był mi dłużny. Z racji tego, iż Kuba jest silniejszy to on łaskotał mnie, a ja próbowałam się bronić. Nagle potknęłam się (trudno się dziwić, małe pomieszczenie), wywracając przy okazji mojego przyjaciela. Oboje znaleźliśmy się na podłodze. Tzn. Kuba był na podłodze, a ja wylądowałam na nim. Popatrzyłam w jego oczy. Było w nich coś czego nie potrafiłam wyrazić słowami. Były takie same jak wtedy, na imprezie reprezentacji. Leżeliśmy tak patrząc na siebie, kiedy do schowka ktoś wszedł
- No tu jesteś! – odezwał się Rzeźniczak – Wszędzie Cie szukam. Ups… widzę, że ja nie w porę. – rzekł a my odsunęliśmy się od siebie – Sory, ze przeszkadzam, ale Urban prosił, aby przyjść na odprawę
- W niczym nam nie przeszkadzasz – odpowiedzieliśmy, a później razem z nim udaliśmy się do szatni. Stamtąd zabrałam Kamila i poszliśmy na wyznaczone miejsca na trybunie i zaczęliśmy oglądać rozgrzewających się piłkarzy. Po chwili na stadionie zjawiła się Monika.
- Chodzisz z Kuba? – zapytała
- Może najpierw jakieś cześć, miło Cie widzieć?
- Hej, fajnie że przyszłaś. Chodzisz z Kubą?
- Nie, wiedziałabyś przecież gdyby tak było. A w ogóle to skąd takie przypuszczenia?
- Rzeźnik opowiada wszystkim co zobaczył w schowku.
- O matko… A co na to Kuba?
- Nic. I to jest dziwne.
Zależy Ci na nim  - dodała po chwili
- Co? Nie… - odpowiedziałam
- Ja stwierdzałam fakty, a nie pytałam. Przyznaj się, kochasz go.
- No i co z tego? On może mieć każdą, więc dlaczego miałabym to być ja?
- Bo zależy ci na nim jako Jakubie Koseckim – zwykłym chłopaku, a nie Kubie Koseckim – piłkarzu Legii Warszawa. Przy Oli taki nie był. Ona leciała na jego kasę, a on ja na swój sposób kochał
- Wiem, zdradzała go – powiedziałam. – Mecz się zaczyna – rzekłam i w trójkę zaczęliśmy oglądać mecz. Niby byłym y z strefie VIP, ale zachowywałyśmy się jak normalni ludzie. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Legionistów. Od razu poszliśmy do tunelu, a ja rzuciłam się na Kubę w geście pogratulowania meczu.
- Jednak wygraliście
- A nie mówiłem? Nie cieszysz się?
- No jakoś chyba nie… - powiedziałam, a Kuba zrobił smutną minkę
- Głupku, przecież wiesz, że się cieszę! – wypaliłam i pocałowałam go w policzek
- W takim razie idziesz z nami świętować zwycięstwo!
- Bardzo chętnie, ale ja mam Kamila, a poza tym pracę.
- Nie da się z tym czegoś zrobić?
- No niestety nie. Odbijemy to sobie innym razem, ok?

- Trzymam Cię za słowo – powiedział, a ja razem z Kamilem poszłam do domu. Ten dzień mogę w 100% zaliczyć do udanych!


~***~
Hej! Przedstawiam Wam kolejny rozdział mojego bloga. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Postanowiłam, że z braku czasu rozdziały będą pojawiać się raz w tygodniu w weekend. 
Dziękuję za poprzednie komentarze! To na prawdę pomaga! 

Buziaki ;**
Anonimka/J

Popłakałam się :'(

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 10




"Te­raz wiem, że je­dyną drogą, która


będzie mnie wieść to dro­ga do szczęścia.


Mam świado­mość te­go, że nie będzie ona prosta,
lecz przy od­ro­binie Two­jej pomocy,
Mój Przy­jacielu, dam so­bie radę
i każda przeszko­da będzie błahostką. "






        



         Obudziłam się wtulona w nagi tors mojego przyjaciela. On już nie spał. „No pięknie” – pomyślałam- „wczoraj mówiłam o nie przekraczaniu linii, a dzisiaj sama się do niego tulę. Nie powiem,  że nie jest to przyjemne uczucie, ale sama złamałam własne postanowienie”
- Cześć księżniczko.  Czy ktoś tu przypadkiem nie mówił o jakieś linii?
- No… ale to moje łóżko i ja mogę – odpowiedziałam lekko zawstydzona – Ale jeśli Ci to przeszkadza to
- Czy ja powiedziałem,  że mi to nie pasuje?
- No nie.
- Wiec jeśli Ci wygodnie to leż.  Przynajmniej tak odwdzięczę Ci się za to, ze mnie przenocowałaś.
„nie ma sprawy. Jak dla mnie to mogę się wcale nie ruszać z łóżka”
- To o której idziemy? – zapytałam po chwili
- Kiedy będziesz gotowa.
- A co jeśli przez to, że pójdę na policję on zrobi cos Kamilowi?
- Właśnie dlatego powinnaś tam pójść. Jeśli tego nie zrobisz on ciągle będzie myślał, że może wam bezkarnie zagrażać. Musisz pokazać, ze jesteś silna. Jeśli coś by Se Wam stało nie wybaczyłbym sobie tego.
- Dziękuję Ci za te słowa – powiedziałam. On zawsze potrafił mnie wesprzeć. Odkąd Olka wyjechała, Kuba jest moim jedynym wsparciem – W takim razie będę się zbierać. Chcę to mieć jak najszybciej za sobą – dodałam po chwili ciszy
- Zuch dziewczyna
- Tylko gdyby wujkowie coś się pytali nie mów im. Powiem sama kiedy będę gotowa.
- Oczywiście – odpowiedział, a ja poszłam zadzwonić


- Cześć wujku
- Cześć Jula. Już się za nami stęskniłaś?
- Tak… strasznie dawno Was nie widziałam. Wujku, mogę mieć do Was prośbę?
- Oczywiście, a o co chodzi?
- Moglibyście się jeszcze trochę zająć Kamilem?
- Jasne, a stało się coś?
- Nie, musze cos załatwić, a nie chciałabym z Kamilem chodzić po urzędach - skłamałam
- OK. Nie ma sprawy.
- Dziękuję – powiedziałam i rozłączyłam się a następnie poszłam się ubrać.



- Kuba, ja nie chcę tam wchodzić  - rzekłam kiedy staliśmy przed drzwiami komisariatu. Wciąż miałam wątpliwości. Nie wiedziałam czy dobrze robię.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze – uspokajał mnie – Chodź – rzekł i chwycił mnie za rękę, a ja jeszcze bardziej pogłębiłam uścisk. Bałam się tam wejść, ale obecność mojego przyjaciela dodawała mi otuchy.
- Nie zostawisz mnie tutaj samą? – zapytałam
- Nigdy Cie nie zostawię samej. Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.

Weszliśmy na komisariat. Początkowo nie pozwolono mi zeznawać w obecności Kuby, ale na szczęcie udało nam się razem wejść. Musiałam opowiedzieć wszystko policjantom. To było okropne. Znowu musiałam przypominać sobie wszystkie straszne rzeczy jakie ten człowiek mi wyrządził. Mówiłam, a łzy spływały mi po policzkach. Na szczęście Kuba był przy mnie. Przez cały ten czas trzymał mnie za rękę. Bez niego nie dałabym rady. Kiedy skończyłam, usłyszałam słowa, które zmieniły ten dzień.
- Pani ojciec został wczoraj aresztowany za pobicie. Zostanie mu wytoczona sprawa karna. Jednocześnie odwołanie w procesie o odzyskanie praw rodzicielskich jest oddalone. Teraz pani została prawnym opiekunem Kamila.
- dziękuję bardzo – wydukałam
- To wszystko. Do widzenia
- Do widzenia. Dziękuję panu jeszcze raz


- Widzisz, mówiłem, że wszystko będzie dobrze?
- Mówiłeś. Dziękuję. Bez Ciebie nie dałabym rady.
- Od tego jestem, nie?
- Mógłbyś mnie zawieźć do wujka?
- Jasne – powiedział i wsiedliśmy do samochodu

Gdy  byliśmy już na miejscu pożegnałam się z Kubą, jeszcze raz podziękowałam za wszystko co dla mnie robi i ruszyłam w stronę mieszkania wujków. Dopiero teraz zauważyłam, że mieszkanie jest bardzo ładnie urządzone.  No to czeka mnie poważna rozmowa. Nie mogę przecież ciągle ukrywać tego co się wydarzyło. Oni muszą się dowiedzieć. Nie będą zadowoleni z tego, ze tak późno się dowiadują, ale przeżyją. Chciałam im powiedzieć, ale najpierw mój kochany wujek stwierdził,  że musze zjeść obiad, bo pewnie nic nie jadłam. W sumie miał rację. Przez to wszystko odechciało mi się rano jeść. Usiedliśmy wszyscy przy stole, a kiedy skończyliśmy jeść wiedziałam, że to ten moment.
- Muszę Wam o czymś powiedzieć
- Julka co jest?
- Bo... Wy musicie mnie wysłuchać do końca i nie przerywać. Dobrze?
- Dobrze, ale mów co się stało!
- Zaraz – popatrzyłam na Kamila, a oni od razu zorientowali się o co chodzi.
- Kamil nie chciałbyś popatrzeć na bajki?
- Tak! – wykrzyknął mały radośnie
- A teraz mów, bo zaczynamy się o Ciebie bać.
- Niepotrzebni – odpowiedziałam
- Zobaczymy  - usłyszałam ciche mamrotanie ze strony wujków.
- Był u mnie ojciec.
- Co?! I dopiero teraz nam o tym mówisz?
- On mógł Wam coś zrobić! – domyślałam się, że tak będzie…
- Wszystko Wam wyjaśnię.
- Ale co tuta jest do wyjaśniania?
-  No właśnie jest. On był u mnie i powiedział mi, że zabierze mi Kamila, a ja nie mogłam na to pozwolić. Nie wiedziałam co zrobić. Wy mieliście imprezę, a  ja nie chciałam jej Wam psuć i zadzwoniłam do Kuby. Tak tego Kuby – powiedziałam widząc ich uśmieszki. – On bardzo mi pomógł i właśnie dzisiaj kiedy byłam „coś załatwić” byłam na policji. Tam dowiedziałam się, że on jest aresztowany, a jego apelacja o odzyskanie praw do Kamila oddalona. Teraz Kamil zostaje ze mną i ni już nam nie grozi – powiedziałam i głośno wypuściłam powietrze. Wujkowie tylko popatrzyli na siebie i powiedzieli
- Najważniejsze,  że nic Wam się nie stało.
- Ale następnym razem, kiedy coś się będzie dziać masz nam mówić. Nie ważne, która godzina, jasne?
- Oczywiście

Rozmawialiśmy jeszcze trochę, a później razem z Kamilem wróciłam do domu. Zdałam sobie sprawę, ze bardzo mało czasu spędzam z Kamilem. Postanowiłam, że muszę to nadrobić.

Nazajutrz wujkowie musieli wyjechać. Pożegnaliśmy się z nimi, a potem wróciliśmy do naszego zwykłego życia.


~***~
A więc wróciłam! 
Ten rozdział dedykuję tym kilku wytrwałym osoba, które każdego dnia sprawdzały, czy czegoś nie dodałam! Dziękuje Wam ;**

Jeśli ktoś jeszcze będzie czytał prosiłabym o komentarz. Chciałabym wiedzieć, czy jest jeszcze dla kogo pisać.



Legia Warszawa - Dzieci ;**

Buziaki ;**